Art

Pacjenci - "Wolelibyśmy deklarację odpowiedzialności i wsparcia niż deklarację wiary"

27.06.2014
Pacjenci - "Wolelibyśmy deklarację odpowiedzialności i wsparcia niż deklarację wiary"

Pacjenci od deklaracji wiary woleliby inne deklaracje i to nie tylko od lekarzy ale także od świadczeniodawców i osób odpowiedzialnych za organizację opieki zdrowotnej w Polsce. Woleliby deklarację odpowiedzialności i wsparcia. I to nie tylko w kwestiach bioetycznych, ale w każdej sytuacji kontaktu pacjenta z systemem zdrowia i personelem medycznym.

 
Pacjenci ze stopą cukrzycową woleliby od deklaracji wiary deklarację odpowiedzialności, że ich problem zdrowotny będzie rozwiązany w sposób najlepszy dla nich a nie dla finansów szpitala. Chcieliby ufać, że nie zostanie wykonana korzystna dla finansów szpitala amputacja stopy, wtedy kiedy nie będzie to ostatecznością. Pacjenci z chorobą wieńcową woleliby deklarację odpowiedzialności, że interwencja kardiochirurgiczna, której zostaną poddani jest optymalnym leczeniem ich problemu zdrowotnego a nie finansów szpitala, do którego trafili. Pacjenci leczeni z różnych przyczyn w programach lekowych, w których przychodzą do szpitala po kolejną dawkę leku chcieliby deklaracji odpowiedzialności, że nie będą przetrzymywani w szpitalu tylko po to, żeby szpital mógł zarobić więcej na podaniu im leku w warunkach szpitalnych, kiedy ten lek można równie dobrze przyjąć w domu. I tak dalej i tak dalej. Co z deklaracją wiary lekarzy, którzy leczą pacjentów w sposób maksymalizujący zyski dla szpitala wbrew lekarskiej etyce?Przydałaby się pacjentom deklaracja odpowiedzialności i wsparcia ze strony nie tylko lekarzy ale wszystkich odpowiedzialnych za system ochrony zdrowia - dyrektorów szpitali, polityków i urzędników.
 
A tak pacjenci dostają od lekarzy deklarację wiary. Muszę przyznać, że ci pacjenci, których problem deklaracji wiary najbardziej dotyczy - ludzie młodzi, którzy raczej nie chorują i z systemem ochrony zdrowia i służbą zdrowia nie mają żadnej styczności a kontakt dotyczy zwykle problemów ciąży i porodu  - nie rozumieją, o co w tej deklaracji chodzi. Oni nie znają tego systemu, mają po 25-35 lat, smartfony w ręku, potrzebę bezpiecznego przejścia przez ten etap w ich życiu. Nigdzie wokół nie stykają się już z substandardem rodem z zeszłej epoki. Mówią otwarcie - już nawet na poczcie potrafili poradzić sobie z kolejkami, nie mówiąc już o urzędach, a w służbie zdrowia dalej nie potrafią. I dostają kubeł zimnej wody na głowę - poczekasz pacjencie, zrozumiesz who is who w tym systemie. Nie jesteś tu partnerem. Bądź cierpliwy i pokorny. System się przed nimi broni i tu jeszcze lekarz, który jest dla pacjenta ostatnią deską ratunku zamiast wsparcia deklaruje wiarę. Pacjent staje pod ścianą, jest w sytuacji bez wyjścia. Deklaracja wiary nie buduje partnerskiej relacji między lekarzem i pacjentem, kiedy obie strony wspólnie podejmują decyzje najlepsze dla pacjenta.   Konserwuje stary model w którym lekarz decyduje a pacjent wypełnia polecenia.
 
Młodzi ludzie bardzo szybko po kilku zgonach dzieci nieprzyjętych przez pogotowie, nieurodzonych na czas czy uszkodzonych przy porodzie zrozumieli, że ten system nie daje im żadnego bezpieczeństwa zdrowotnego. Nie ufają systemowi i nie ufają lekarzom. Według badań Reader's Digest 2014 tylko 56% Polaków ufa lekarzom jako grupie zawodowej. Gorzej z zaufaniem jest tylko w Rosji. Deklaracja wiary paradoksalnie nie poprawia zaufania do lekarzy. Ani nie buduje poczucia bezpieczeństwa zdrowotnego u obywateli. Widać to po wpisach na forach. Smartfony idą w ruch i wpisy na forach są dla lekarzy, świadczeniodawców i organizatorów tego systemu bezwzględne. A deklaracja wiary tylko je prowokuje i podsyca niczym dolanie oliwy do ognia.
 
W Polsce lekarze deklarują wiarę a na świecie tymczasem rozwija się koncepcja accountable health care - odpowiedzialnej opieki medycznej. Pacjent i jego wyleczenie jest w tej koncepcji w centrum uwagi, opieka zdrowotna ukierunkowana jest  na skuteczną pomoc pacjentowi i taka opieka okazuje się jednocześnie najtańsza. Skuteczność opieki jest w tym modelu premiowana. Celem opieki jest nie leczenie lecz wyleczenie. Świadczeniodawca bierze odpowiedzialność za wynik własnej interwencji. Pacjenci uczestniczą w decydowaniu nie tylko o własnym leczeniu ale o organizacji opieki w szpitalu. O takiej odpowiedzialnej opiece i o takiej deklaracji lekarzy i świadczeniodawców marzą polscy pacjenci. Polska przestała by być wtedy liderem amputacji stóp w Europie.
 
Ale o co tak naprawdę chodzi z deklaracją wiary dowiemy się wkrótce. Zwykle kwestie bioetyczne stanowią parawan skrywający grubsze problemy czy afery w ochronie zdrowia. Co to będzie tym razem - afera korupcyjna w Ministerstwie Zdrowia czy odwrócenie uwagi od pakietu kolejkowego? Już wkrótce będziemy wiedzieć.

  Ewa Borek, Fundacja MY Pacjenci www.mypacjenci.org

LOGO (11)

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Art

Królestwo za goździka!

26.06.2014
Królestwo za goździka!

Goździki ma w kuchni każdy z Nas, to bardziej niż pewne. I każdy z Nas od czasu do czasu do czegoś je dorzuci np. do herbaty korzennej czy piernika - ja głównie do grzanego wina  w celach aromatycznych :)

Ale one potrafią dużo dużo więcej!

Goździki to ususzone pączki goździkowca zbierane przed rozkwitem i suszone na słońcu. Można go (goździkowca) spotkać głównie na Filipinach, w Afryce Wschodniej, na Madagaskarze oraz w Ameryce Południowej i Środkowej.

Próbowaliście kiedyś zjeść goździka jak zwykły cukierek? 

Nie? A szkoda, bo poza wieloma swoimi atutami potrafią szybko odświeżyć oddech. Wiem, że każdy z Was pewnie częściej ma gumy do żucia w kieszeni niż goździki pod ręka, ale myślę, że warto o tym wiedzieć – just in case. A potrafi sobie poradzić nawet z zapachem cebuli czy czosnku! O tym wiedzieli już starożytni Chińczycy. Podobnież na Dworze Cesarza panował zwyczaj, że każdy dostojnik, który udawał się na audiencję musiał zawczasu pożuć kilka goździków. Piękny „zwyczaj”!

W smaku goździki są co prawda są dość ostre, cierpkie i piekące, ale do tego spokojnie można się przyzwyczaić.

Swoje właściwości (o których jeszcze za chwilę) goździki zawdzięczają przede wszystkim obecności dużej ilości eugenolu, który jest podstawowym składnikiem olejku eterycznego – zawierają go aż 15-20%. Eugenol był (i nadal jest ) stosowany w przemyśle stomatologicznym jako składnik preparatów znieczulającyh dziąsła.

Właściwości goździków:  

  • Goździki mają silne działanie antyseptyczne (zapobiegające rozwojowi drobnoustrojów) dlatego sprawdzają się świetnie przy walce z próchnicą i nadwrażliwością zębów. Systematyczne spożywanie goździków, powiedzmy 2 razy dziennie po 3 sztuki może zminimalizować obecną i zapobiec powstawaniu nowej próchnicy czy zapaleniu dziąseł. Na bolący ząb najlepiej zastosować wywar z goździków lub rozgryźć goździk i miazgę przyłożyć do bolącego miejsca.
  • Eugenol obniża poziom wolnych rodników w komórkach, a zatem ma działanie antynowotworowe.
  • Goździki są również idealną alternatywą na wszelkiej maści przeziębienia, a konkretniej na bolące gardło.
  • Goździki stosowane doustnie w formie naparu automatycznie hamują procesy gnilne i fermentacyjne w jelitach. Dlatego często są stosowane na dolegliwości jelitowe, niestrawność czy wzdęcia.
  • Mają działanie hamujące wydzielanie soku trawiennego (zgaga!), oraz powodują rozkurczanie się mięśni gładkich.
  • I tutaj uwaga Dziewczyny! Tym z Was, które cierpią na bóle menstruacyjne zaleca się żucie goździków na kilka dni przed jak i w trakcie miesiączkowania. Skutecznie, ziołowo, naturalnie – zero chemii! :)
  • Goździki sprawdzą się również doskonale w leczeniu biegunek. Wg hinduskiej receptury łyżkę stołową goździków zalewamy ½ l wrzątku, przykrywamy i czekamy aż naciągnie. Wywar będzie miał herbaciany kolor. Po przestygnięciu wypić jedną szklankę – ok. pół godziny po wypiciu nastąpi ostatnie wypróżnienie. Następnie przez ok. 24 h należy powstrzymać się od spożywania posiłków.
  • Wpływają przeciwpasożytniczo, antybakteryjnie i przeciwgrzybiczo.
  • Działają odkażająco na układ moczowy, pobudzają krążenie krwi.
  • Napar z goździków przyrządza się dosłownie w kilka minut – ok 2 łyżek rozdrobnionych np. w moździerzu goździków, zalewamy szklanką wrzątku i parzymy pod przykryciem. Pijemy 3 razy dziennie, po 100 ml - w mniejszych dawkach i częściej przy kaszlu, zapaleniu gardła, silnych zaburzeniach trawiennych. Goździki można parzyć w mleku i podawać dzieciom przy chorobach zakaźnych, szczególnie z objawami ze strony układu pokarmowego i oddechowego.
  • Na zmianydermatologiczne, gojące się rany, poparzenia oraz skórę podatną na grzybicę świetnie się nada maść z goździków.  Maść można zrobić na bazie dowolnego oleju (np lniany, który sam w sobie równiez zawiera eugenol) czy masła, a następnie aplikować na gojące się miejsce.
  • I kolejna z ciekawostek – jeżeli wiosenno-letnią porą irytują Cię komary – e voila, nic prostszego. Olejek goździkowy skutecznie radzi sobie ze wszystkimi robalami. Rozcieńczony z olejem jadalnym (np. słonecznikowym) 1:1 można wcierać w miejsca zmienione reumatycznie, po urazach, po zmarznięciu np. stopy. Dla zmniejszenia bólu, poprawienia krążenia i przyspieszenia ustępowania obrzęku. Afty, bolesne nadżerki pleśniawki na skórze i w jamie ustnej można smarować nalewką goździkową lub olejkiem goździkowym rozcieńczonym gliceryną 1:1.

Wynocha No-Spy, Ibupromy- goździki wracają na salony!

 

Autorka: Zu Shamanka,

Tekst pochodzi z zaprzyjaźnionego serwisu http://sojosveganos.blogspot.com/

Źródła:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Go%C5%BAdziki

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Art

Tęsknota za mamą... – o czym mi mówi?

25.06.2014
Tęsknota za mamą... – o czym mi mówi?

Co czujesz, kiedy myślisz o Twojej relacji z mamą? Może i Ty w pewnym momencie uświadamiasz sobie, że relacja z nią nie jest taka, o jakiej marzysz dla swojego dziecka i tak naprawdę... dla siebie? Jak budować satysfakcjonujące relacje z bliskimi rozważa Magdalena Sendor.

 

Ostatnio w niezobowiązującej rozmowie ze znajomym pojawiła się zajawka o nieuporządkowanych relacjach, między innymi tych z matką. Zakończyliśmy banalną konkluzją: niektórych relacji nie da się zmienić. Rozmowa była krótka, w warunkach publicznych, niemniej jednak miałam po niej mały niesmak: jak to „nie da się zmienić”? Ogarnęła mnie panika z powodu uświadomienia sobie, że w tych słowach przejawia się przekonanie, że nie mam na coś wpływu. A ja lubię mieć wpływ. Po kilku oddechach przyszła też jednak inna refleksja. Owszem, w relacji z mamą, jako dorosłe dziecko, mam wpływ do pewnego momentu, do połowy, tam, gdzie zaczyna się jej wpływanie na tę relację.

Relacja rodzic – niepełnoletnie dziecko

Bo historia jest taka... Zostałam mamą. Zaczęłam budować swoją relację z dzieckiem, ustanawiać nasze zasady, rysować naszą mapę wartości, którą chcę podążać. I wszystko pięknie, mam poczucie wpływu na to, co się tworzy, co jeszcze przed nami. Te zasady, mapa zmieniają się wraz z dojrzewaniem mojego dziecka do mówienia „Nie!”, do proponowania przez nie zasad, podkreślania jego wartości. I tak mamy i będziemy mieli różne momenty. Wzlotów i upadków, kłótni i radości.

Może i Ty masz taką historię? Może i Ty w pewnym momencie uświadamiasz sobie, że relacja z Twoją mamą nie jest taka, o jakiej marzysz dla swojego dziecka i tak naprawdę... dla siebie. Ba, może wiedziałaś już o tym wcześniej, próbowałaś różnych sposobów, aby się to zmieniło, a jednak nic się nie zmieniło lub nadal nie jest to tym, za czym tęsknisz. A tak się starałaś.

Aby nie pogrążyć się w poczuciu winy czy bezsilności, warto pamiętać, że w relacji rodzic – niepełnoletnie dziecko to faktycznie tylko rodzic jest odpowiedzialny za relację, za podtrzymywanie jej, pielęgnowanie. To on wciąż wychodzi z propozycją nawiązania kontaktu, jeśli został on zerwany lub dziecko go nie szuka. To rodzic jest odpowiedzialny za stwarzanie takiej przestrzeni, by dziecko czuło się bezpiecznie, akceptowane i pełnowartościowe.

Relacja rodzic – dorosłe dziecko

W relacji rodzic – dziecko pozostajemy do końca życia. Rola rodzica nie kończy się, póki jest dziecko, a rola dziecka nie kończy się, póki jest rodzic. Jednak w pewnym momencie wchodzimy w relację dorosły rodzic – dorosłe dziecko. I jak w każdej relacji między dorosłymi, odpowiedzialność za tę relację należy podzielić na połowę. Jako dorosłe dziecko możesz zadecydować o wszystkim sam, jak chcesz. Możesz zareagować, jak reagowałaś dotychczas jako dziecko: krzykiem, płaczem, oskarżaniem. Jednak jako dorosła osoba wiesz już coraz bardziej, jakie to ma konsekwencje dla relacji. I tu jest Twoja strefa wpływu. Możesz bowiem też zareagować próbami odbudowana więzi, nawiązywania kontaktu, które mogą zostać przyjęte lub nie.

Kontakt – głęboka potrzeba

Porozumienie Bez Przemocy (ang. Nonviolent Communication), podejście do komunikacji międzyludzkiej sformułowane przez Marshalla B. Rosenberga, zaprasza nas do zauważenia swoich potrzeb, zadbania o nie. Potrzeby to życiowa energia, która mówi Ci, w którym kierunku chcesz podążać. Do potrzeb można dotrzeć między innymi dzięki uczuciom. One są drogowskazami. Co czujesz, kiedy myślisz o Twojej relacji z mamą? Być może radość? Smutek? A może tęsknotę, o której wspominam w tytule tego artykułu? Kiedy wezmę to uczucie pod mikroskop, dojdę na przykład do jednej z potrzeb: potrzeby kontaktu z drugim człowiekiem.

Pojęcie „być w kontakcie” trudno opisać słowami, jest to bowiem kwestia doświadczania kontaktu, tego momentu, dłuższego lub krótszego głębokiego porozumienia, ciekawości i troski. Każdy z nas z pewnością przynajmniej raz tego doświadczył. I jednocześnie też każdy z nas ma pewnie inny pomysł na dochodzenie do tego doświadczenia.

•          Czym dla Ciebie jest kontakt?

•          Czego potrzebujesz, aby poczuć, że jesteś w kontakcie z drugą osobą? Z mamą?

•          A czego potrzebuje druga osoba – w tym przypadku Twoja mama – aby mieć poczucie, że jest z Tobą w kontakcie? Być może każda z Was ma inną strategię na zaspokojenie potrzeby kontaktu i z tego powodu się mijacie. Ty być może pragniesz jednego dłuższego spotkania raz na tydzień, a mama woli krótkie, codzienne telefony z pytaniem: „Jak sobie radzisz?“. Żadna z tych strategii nie jest ani zła, ani dobra. Jest, jaka jest. Może zaspakajać potrzebę kontaktu, bądź nie. Jeśli nazwiecie to sobie, łatwiej będzie znaleźć jedno rozwiązanie, które usatysfakcjonuje obie strony.

 

Jeśli jednak uda Ci się uznać i uszanować, że obie macie tę samą potrzebę kontaktu, tylko w inny sposób ją zaspokajacie, być może pojawi się przestrzeń na nowe rozwiązania, akceptację i ciekawość. Ciekawość może być początkiem zmiany tej relacji!

 

 

A na koniec pragnę wesprzeć Cię dwoma pytaniami:

1. Jak namalowałabyś, zaśpiewałabyś, zatańczyłabyś Twoją wymarzoną relację z mamą?

2. Czy widzisz dziś choćby jedną radosną rzecz, którą mogłabyś zrobić, aby zbliżyć się do takiej barwy tej relacji? Pamiętaj, że masz pełną paletę wyboru od zacieśniania więzi do zerwania jej i wszystkie odcienie między tymi dwiema opcjami. Pytaj wciąż siebie: czego pragnę dla tej relacji?

 

Tekst: Magdalena Sendor, Z wykształcenia dziennikarka i europeistyka, z zamiłowania trenerka i mediatorka w duchu empatii, z marzeń autorka książek.

E-Magazyn Endorfina, Tekst pochodzi ze współpracującego serwisu: http://www.dojrzewalnia.pl/endorfina

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Strefa lekarza Zaloguj się Zarejestruj się