Art

Pierwsza pomoc na oparzenia - domowe sposoby

19.01.2016
Pierwsza pomoc na oparzenia - domowe sposoby

W chwilach paniki, tuż po oparzeniu często nie wiemy co zrobić, żeby ukoić ból. Jest kilka prostych sposobów, które warto wtedy wykorzystać, pomoże to zmniejszyć nieprzyjemne doznania, ale też ukoi skórę, pomoże zapobiec powstaniu blizny. Najlepsze do tego są domowe sposoby, poza schłodzeniem oparzonego miejsca i natychmiastowego polania zimną wodą, warto pamiętać o chociaż jednym z tych sposobów:

1. Aloes. Świeży sok z aloesu, wydobyty z dużego liścia to najlepsze lekarstwo nie tylko na oparzenia, ale na wszelkie rany. Daje uczycie ukojenia i świetnie nawilża skórę. Poza okładaniem nim rany, można dodać miąższ do pitej wody, albo do koktajli.

2. Miód. Ma działanie kojące i nawilżające skórę. Najlepszy jest jak najmniej przetworzony miód prosto z pasieki. Nakładanie go na skórę kilka razy w ciągu dnia przyspieszy gojenie i sprawi, że zniknie uczucie ściągniętej skóry.

3. Olejek lawendowy. To jedyny olejek eteryczny, który można nakładać bezpośrednio na skórę. Słynie z działania kojącego, dzięki jego szybkiej aplikacji skóra ładnie się goi i nie ma blizny po oparzeniu. Wystarczy kilka kropel zaaplikowanych bezpośrednio na ranę. Ważne, żeby olejek był naturalny i nie zawierał syntetycznych zapachów

4. Olej nagietkowy. Nagietek słynie z kojących właściwości, jest częstym składnikiem w kremach dla cery wrażliwej czy suchej. Przyspiesza proces regeneracji, dobrze nawilża i koi skórę. Dzięki niemu skóra szybciej się zagoi.

Warto mieć w domu chociaż jeden z tych składników i pamiętać o jego właściwościach. Każdy z nich pomoże skutecznie złagodzić stan po oparzeniu i przyspieszy proces gojenia. Bardzo ważne jest też nawilżanie skóry w czasie regeneracji.

Można też przygotować sobie domowe „lekarstwo” na oparzenia. W niewielkim słoiczku przygotuj mieszankę oleju kokosowego, około 4 łyżki roztopionego oleju zmieszaj z 15 kroplami naturalnego olejku lawendowego. Słoik możesz przechowywać w lodówce, albo w chłodnym miejscu. Olej kokosowy ma właściwości kojące i nawilżające, dobrze pielęgnuje skórę, olejek zadziała leczniczo. Taka mieszanka może też przydać się w przypadku innych ran, np. skaleczeń czy zadrapań, dlatego warto mieć ją pod ręką.

 

Daria Występek

 

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Art

Jak odzwyczaić dziecko od smoczka?

18.01.2016
Jak odzwyczaić dziecko od smoczka?

Odruch ssania wykształca się u dziecka jeszcze przed narodzeniem w życiu płodowym. To przygotowanie do karmienia, jednak potrzeba ssania u dzieci jest tak silna, że nie ogranicza się jedynie do spożywania posiłków. W takich sytuacjach przydaje się smoczek. Uspokaja, daje ukojenie, często także pomaga w zasypianiu. Stosowany z rozsądkiem może być dużą pomocą dla rodziców. Jeśli jebak smoczek będzie trzymany przez dziecko cały czas, może mieć to niekorzystne skutki, np.wady zgryzu, problemy z prawidłową wymową.

Jedne dzieci z czasem same odrzucają smoczek, u innych jest to dłuższy proces. Nie ma na to jednej reguły. Pierwsza okazja do odstawienia smoczka pojawia się po 6 miesiącu życia, dziecko dynamicznie się rozwija, może się zdarzyć że zapomni i smoczku. Zazwyczaj jednak dzieci czuja potrzebę ssania smoczka trochę dłużej. Dziecko nie powinno używać smoczka po drugim roku życia. W tym czasie lepiej radzi sobie z emocjami, zaczyna postrzegać siebie jako odrębną jednostkę. To może być dobry czas na pozbycie się smoczka.

Nawyk ssania smoczka może być ciężki do wyeliminowania u dzieci, które używały go zbyt często. Smoczek nie powinien być jedynym uspokajającym nawykiem malucha. Warto mieć różne alternatywy i np. śpiewać dziecku kiedy płacze, bawić się z nim kiedy marudzi. Smoczek można też zamienić z przytulanką. Odzwyczajenie od smoczka trwa zazwyczaj kilka dni, w tym czasie dziecko potrzebuje więcej czułości. Dzięki temu dziecko nie będzie odczuwało, że jest za coś karane. Rodzice muszę być konsekwentni i nie sięgać już po smoczek, nawet jeśli dziecko bardzo się go domaga. Jeśli masz obawy czy wytrzymasz, najlepiej od razu wyrzuć wszystkie smoczki z domu.

Nie należy też dziecka zawstydzać. Można wytłumaczyć, że duże dzieci nie potrzebują już smoczka, może nawet uda się je przekonać do jego wyrzucenia.

Poświęcenia dziecku jak największej ilości czasu to najlepsze co możesz dla niego zrobić w tym czasie. Dzięki temu nie odczuje dużego braku. Dzięki obecności rodzica dziecko będzie wiedziało, że zawsze może się przytulić kiedy będzie potrzebowało uspokojenie i ukojenia. Doceń fakt rozstania ze smoczkiem, chwal i podkreślaj jego samodzielność.

 

Daria Występek

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Art

Problem pęcherza neurogennego

17.01.2016
Problem pęcherza neurogennego

Podczas VII Warszawskiego Seminarium Neurourologii grono ekspertów w składzie: prof. Marek Sosnowski, prof. Piotr Radziszewski i dr Michał Maternik dyskutowało o wykluczeniu pacjentów z pęcherzem neurogennym z osiągnięć współczesnej medycyny w Polsce. Problem pęcherza neurogennego dotyczy około 50000 osób w Polsce i są to pacjenci zapomniani. Zbyt nieliczni, zbyt mało mobilni (bo przykuci do wózków inwalidzkich), zbyt chorzy (bo popuszczający mocz), by zwrócić na siebie uwagę. W naszym kraju brakuje ośrodków neurourologii i zespołów wielospecjalistycznych zajmujących się osobami z pęcherzem neurogennym. Chorzy są wykluczeni społecznie (schorzenia układu moczowego stanowią dla osób niepełnosprawnych barierę poważniejszą niż ograniczenie ruchowe i konieczność poruszania się na wózku inwalidzkim), ale również ekonomicznie (żadne leczenie nie jest dla tych pacjentów refundowane). Płacą za wszystko: leki, środki odkażające i wreszcie za cewniki. Cewniki, dzięki którym żyją, bo mogą opróżnić pęcherz moczowy, tak aby mocz nie zatruł im organizmu.

Polska jest białą plamą na mapie Europy, gdzie brak jest jakiegokolwiek programu diagnostyczno-terapeutycznego dla tych pacjentów. Aby się cewnikować, muszą wydawać często kilkadziesiąt złotych dziennie i to na najgorsze z możliwych postępowanie – sztywny, niepowlekany cewnik i żel. Tymczasem kosztujące kilka złotych cewniki nie uszkadzające cewki moczowej, zmniejszające ryzyko infekcji nie są dostępne (refundowane). Częściej leczy się infekcje dróg moczowych, niż im zapobiega. Tymczasem koszty leczenia wielolekoopornych bakterii są niebotyczne i sięgają nawet kilkunastu tysięcy złotych dziennie.

Warto zwrócić uwagę na szczególną sytuację małych pacjentów z pęcherzem neurogennym. Dziecko ma opory przed włożeniem niepowlekanego cewnika do cewki. Boi się, bo boli. Niechęć do cewnikowania jest bardzo często przyczyną rozwoju niewydolności nerek, kończącej się przeszczepem. I znowu koszty są ogromne.

Za najcięższe powikłania infekcyjne odpowiada założenie do pęcherza cewnika na stałe. Jednakże cewnikowanie przerywane przy użyciu cewników niepowlekanych nie jest odpowiednim środkiem zaradczym – wiąże się ze stosowaniem jednorazowych środków nawilżających oraz znieczulających cewkę moczową, a dodatkowo jest bolesne i niewygodne. Najlepszym obowiązującym aktualnie złotym standardem w leczeniu pęcherza neurogennego jest cewnikowanie przerywane za pomocą cewników hydrofilowych.

Obecnie pacjenci w Polsce mają dostęp (i to limitowany) do niepowlekanych cewników. Aby stosować refundowane cewniki trzeba zaopatrzyć się w środki nawilżające, odkażające i znieczulające cewkę moczową, a także w gazik i pęsetę. Niestety, w naszym kraju – jako jedynym w Europie –  koszty ponoszone dodatkowo przez chorych nie były do tej pory brane pod uwagę. Obowiązujące regulacje umożliwiają pacjentom stałe stosowanie procedury cewnikowania jedynie za pomocą przestarzałych technologicznie jednorazowych cewników niepowlekanych, a finansowanie cewników hydrofilowych sprawia, że cewnikowanie z ich użyciem jest praktycznie niedostępne w Polsce.

Chorzy chcą normalnie funkcjonować w społeczeństwie, móc pracować, móc żyć. Tymczasem są z niego medycznie i ekonomicznie wykluczani, a o pęcherzu neurogennym nikt nie chce rozmawiać, bo... problem „śmierdzi”.

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Strefa lekarza Zaloguj się Zarejestruj się