Art

SLS- wszechobecny detergent

15.01.2015
SLS- wszechobecny detergent

Sodium Lauryl Sulfate czyli SLS jest w czołówce wielu kosmetyków i środków czystości. To bardzo silny detergent, który jest chętnie wykorzystywany przez producentów, ze względu na niską cenę. Niestety na tym kończą się jego zalety. Można znaleźć go składzie większości pieniących się produktów- szamponów, mydeł, żeli, past i płynów do zębów, a nawet płynów do demakijażu czym kremów do twarzy. Jest także stosowany w przemyśle do mycia i odtłuszczania maszyn, ale i do mycia naczyń, podłóg oraz okien. Jego działanie jest bardzo agresywne, powoduje większość podrażnień i alergii skórnych. Ma dobre właściwości myjące i pieniące, jednak zdaniem ekspertów za silne do codziennego stosowania. SLS podrażnia i wysusza skórę, bo zmywa całą naturalną warstwę lipidową skóry, czyli nasze naturalne nawilżenie. Zmienia pH skóry i stopniowo niszczy naszą skórę. Regularne oczyszczanie za pomocą mocniejszych detergentów może w efekcie mechanizmu obronnego skóry, która może zacząć bardziej się przetłuszczać. W ten sposób możemy przyczynić się do problemu ze skórą i zachwiać jej równowagę. Dotyczy do skóry głowy, twarzy i całego ciała.

Jego stężenie jest ograniczone przepisami, ale to małe pocieszenie biorąc pod uwagę, że przeciętnie człowiek używa około 10, a może i więcej produktów gdzie SLS znajduje się w czołówce składników. Producenci często łagodzą jego działanie innymi czynnikami i efekt pieczenia nie jest tak dokuczliwy.
Najbezpieczniej jest stopniowo wyeliminować ten składnik ze swojej łazienki. Odstawiając detergenty przestajemy pozbawiać skórę jej naturalnej warstwy sebum, dzięki czemu często wraca do równowagi. SLS i jego pochodne to estry kwasu siarkowego, żeby je zidentyfikować trzeba wypatrywać SLS- Sodium Laureth Sulfate oraz ALS- Laurysiarczan Amonu. Jeśli chcemy znaleźć idealny szampon czy żel myjący nie zawierający silnych detergentów niestety nie wystarczy unikać SLS w składzie. Większość posiada bowiem inne detergenty o takim samym numerze CAS co SLS. Numer CAS to oznaczenie numeryczne przypisane substancji chemicznej pozwalające na jej identyfikację. To lista, którą warto zapisać i unikać tych nazw w składzie kosmetyków:


  • Magnesium Laureth Sulfate

  • Ammonium lauryl sulfate

  • Sodium laurilsulfate

  • Sodium myreth sulfate

  • Dodecyl alcohol

  • Ammonium laureth sulfate

  • Sulfuric acid monododecyl ester sodium salt

  • Sodium dodecyl sulfate

  • N-dodecyl sulfate sodium

  • Sodium monododecyl sulfate

  • Sodium monolauryl sulfate

  • Sodium dodecanesulfate

  • Sodium coco sulfate

  • Hydrogen sulfate

  • Sodium salt


 

Szampony, płyny i żele do mycia ciała bez SLS w składzie nie koniecznie muszą być droższe, coraz więcej producentów stawia na naturalne składniki, można je znaleźć w wielu drogeriach w przystępnej cenie.

 

Autorka: Daria Występek

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Art

Shake z kaszy jaglanej

13.01.2015
Shake z kaszy jaglanej

Lubię te dni, kiedy nie muszę zrywać się z samego rana, kiedy budzi mnie słońce (jeszcze jest) a nie dźwięk budzika, lubię te dni, kiedy nie muszę się spieszyć bo TEN dzień akurat wymaga na Nas wszystkich zwolnienia tempa.

 

W te właśnie dni mam czas na małe przyjemności... takie jak shake z kaszy jaglanej :)

 

Przepis:

 

2 szklanki mleka roślinnego

1 banan

0,5 jabłka

1/3 szklanki kaszy jaglanej

kilka daktyli

1 łyżka oleju kokosowego

1 łyżeczka cynamonu

 

Przygotowanie:

 

Kaszę przepłukujemy dwa razy gorącą wodą, dodajemy odrobine oleju (ok 1 łyżka) i soli. Zalewamy wodą i gotujemy aż kasza wchłonie całą wodę. Daktyle zalewamy również wrzątkiem i odtswiamy na ok kwadrans. Ugotowana kaszę i daktyle łączymy z pozostałymi składnikami i blendujemy do kremowej konsystencji.

Jako wisienka na torcie- odrobina cynamonu :)

 

 

Autorka: Zu Shamanka, Tekst pochodzi z zaprzyjaźnionego serwisu http://sojosveganos.blogspot.com/

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Art

Noworoczne postanowienie? Zadbaj o siebie!

12.01.2015
Noworoczne postanowienie? Zadbaj o siebie!

Okres przygotowań przedświątecznych zbiega się niezmiennie i nieuchronnie z domykaniem wielu ważnych spraw przed upływem bieżącego roku. Staje się on dla nas czasem bardzo intensywnym. W grudniu pracujemy przeważnie pod większą presją czasu, a gdy dodamy do tego konieczność zsynchronizowania rozlicznych zadań około wigilijnych, to poziom napięcia i przytłoczenia potrafi stać się nieznośny. Zwykle też nasze oczekiwania, dotyczące świątecznego wypoczynku rozmijają się z rzeczywistym przebiegiem tych kilku dni i właściwie tylko perspektywa Nowego Roku, przynosząca często nić nadziei na bliżej nieokreśloną poprawę, pozwala nam jeszcze trzymać formę. Tylko czy tak ma wyglądać przełom każdego kolejnego roku? Czy nie da się przez ten czas przejść spokojniej i bez ponoszenia tak przykrych kosztów, odbijających piętno na naszym samopoczuciu? Zewsząd słyszymy o realizacji noworocznych postanowień, tylko co począć gdy brakuje sił, by choć o nich pomyśleć, nie wspominając już o realizacji? Pierwszym ważnym krokiem będzie obiektywne przyjrzenie się swoim objawom. Pomocne może być ćwiczenie polegające na wcieleniu się w wyobraźni w naszego przyjaciela i spojrzenie jego oczami na samych siebie. Czy taki stan widziany z dystansu może być niepokojący z jakiegoś powodu? Może zmęczenie przybrało już postać chroniczną i trwa od kliku tygodni, być może zmianom uległo nasze zapotrzebowanie w obszarze apetytu, seksualności czy trybie snu (trudności z zaśnięciem, zbyt wczesne wybudzanie się lub wręcz zasypianie w każdej możliwej sytuacji, bez odczuwalnej poprawy samopoczucia po nastu godzinach snu). Do tego obserwowalne mogą być wahania nastroju, drażliwość, przytłoczenie czy też silne przeświadczenie o beznadziejności sytuacji osiągające tak destrukcyjny poziom, że warto sięgnąć po wsparcie z zewnątrz. Najbardziej zatrważające jest to, iż do tego typu trudności doświadczanych na co dzień często sami się przyczyniamy, nie zdając sobie z tego w zupełności sprawy! Myślimy, że winni są wszyscy wokół nas: bliscy, przyjaciele, współpracownicy. Tymczasem najczęściej to nasza postawa odgrywa tu główną rolę – jest jakby sygnalizatorem dla otoczenia. Zatem możemy swoim zachowaniem uruchomić 'zielone światło' dając przyzwolenie na określony typ sytuacji, a innym wyraźnie mówić 'stop!'. Na pierwszy rzut oka brzmi to dość przejrzyście, w istocie jest daleko bardziej zawiłe.Na co trzeba zwrócić uwagę? Na sygnały ostrzegawcze:

Bez granic

Podstawowym przekroczeniem jakiego dokonujemy na sobie jest zapominanie o istnieniu ograniczeń w obciążeniach, jakim jesteśmy w stanie podołać bez szkody dla innych, ważnych sfer naszego życia. Czasem wypływa to z przekonania, że nasze możliwości są nieograniczone, a zapasy sił witalnych niewyczerpane – ten rodzaj myślenia i eksploatacji siebie może się sprawdzać – do pierwszego kryzysu, gdy załamuje się nam zdrowie, zmiany nastroju czynią z nas innego człowieka, a relacje z innymi mogłyby nie istnieć. Taka sytuacja jest bardzo trudna, ale stanowi doskonałą okazję do zaznajomienia się z własnymi granicami, o których nawet nie wiedzieliśmy. Jest to pierwszy krok w nauce świadomego zarządzania swoją energią. Dając uwagę tej sferze siebie, możemy rozsądniej rozdzielać swój czas i wysiłek włożony w kolejne zadania, jednocześnie dbając o równoważenie pracy odpoczynkiem i regeneracją. Umożliwia to bieżące sprawdzanie swoich zasobów i świadome decydowanie co jeszcze dam radę danego dnia zrobić, a które kwestie będą musiały poczekać. Daje to poczucie niesamowitej ulgi.

Kosmiczne wymagania

Drugim 'grzechem' jakiego dopuszczamy się jest stawianie sobie i innym zbyt wysokich wymagań. W tym obszarze napotykamy na wrogów naszego samopoczucia – na imię im: Krytycyzm i Perfekcjonizm. Niezależnie od tego czy zagnieździli się wewnątrz nas, czy w najbliższym otoczeniu, wnoszą do życia dotkniętych nimi osób przeświadczenie, że nic nie jest wystarczająco dobre, że nie można odetchnąć i ucieszyć się efektami, bo głos wewnątrz wciąż mówi: trzeba, należy, lepiej, dokładniej, bardziej... Dobra wiadomość jest taka, iż można z tym całkiem skutecznie powalczyć, modyfikując swój wewnętrzny monolog z 'surowego sędziego' na 'świadomego obserwatora', który wspomaga adekwatną ocenę sytuacji i pozwala na dokonywanie wyborów, które nie są krzywdzące. Proces ten warto zapoczątkować z pomocą profesjonalisty, bo niestety nasz umysł ma tendencję do ściągania wprowadzanych zmian na dawne tory, a trwałą poprawę może przynieść konsekwentna praca nad sposobem myślenia.

Potrzeby innych ważniejsze od moich

Kolejnym ważnym sygnałem, który świadczy o predyspozycji do zaniedbywania siebie jest skłonność do przedkładania potrzeb innych osób (lub wymogów sytuacji) ponad swoje potrzeby lub całkowite nieuznawanie, że się własne potrzeby posiada. Jest to o tyle niepokojąca dla naszego stanu kwestia, że początkowo stawianie na pierwszym planie próśb innych osób ma znamiona wspaniałomyślności i może być źródłem satysfakcji dla nas samych, a uznania przez innych. Natomiast jest to strategia, która prowadzi do zachwiania równowagi w wymianie społecznej i wcześniej czy później wywołuje poczucie krzywdy, niezrozumienia lub bycia wykorzystywanym. Bilans wykazuje, iż dajemy więcej niż bierzemy od innych, co powoduje przeciążenie, nadużycie i w dłuższej perspektywie skutkuje poczuciem wypalenia – brakuje nam sił, chęci, entuzjazmu i zdolności do przeżywania radości. Funkcjonowanie w różnych sferach naszego życia destabilizuje się, potrzebujemy się wycofać, odzyskać trochę energii, by móc podejmować podstawową aktywność, a potem dopiero myśleć o własnym rozwoju i nowych dokonaniach.

Za dużo zadań na moich barkach

Analogiczne negatywne następstwa przynosi tendencja do przyjmowania wielu nowych zadań na siebie lub skłonność do przejmowania ich od innych osób. Zwykle jest tak, że jeśli w jednym środowisku np. zawodowym przejawiamy ten rys w postępowaniu, to z dużym prawdopodobieństwem odtwarzamy to również w innych układach z ludźmi np. w rodzinie lub wśród przyjaciół. Efektem czego czujemy się skrajnie dociążeni obowiązkami i jednocześnie obserwujemy, że inni w naszym otoczeniu mają mnóstwo czasu i przestrzeni na zajęcie się sobą, odpoczynek, zabawę, relacje towarzyskie czy chociażby pracę lecz w o wiele bardziej komfortowych warunkach niż działamy my sami. Wzmaga to poczucie niesprawiedliwości losu i burzy ład w relacjach, więc poza zmęczeniem fizycznym pracą dochodzi wycieńczenie emocjonalne – finał takiego układu jest bardzo niepomyślny dla każdej ze stron. Mało komu odpowiada bowiem rola „człowieka wykorzystującego innych”, a jeszcze mniej przyjemnie jest być w pozycji osoby „wykorzystywanej”. Wspólną płaszczyzną dla wyżej wymienionych pułapek, w jakie wpadamy jest obszar naszej samooceny, bo albo próbujemy na coś zasłużyć, albo uważamy się za mniej ważnych/mniej wartościowych od innych, często nie szanujemy swych ograniczeń wywierając na siebie silną presję powinnościami i niezgodą na ludzki błąd czy słabszą formę danego dnia. Po co to sobie robić? Po co się tak męczyć, skoro można działać inaczej...? Ta zmiana to gra warta zachodu. Dbając o siebie, dbamy jednocześnie o innych i uczymy ich jak mogą oni o nas zadbać. I nie chodzi tu wyłącznie o zapewnienie sobie regularnego sportu, zdrowego odżywiania się czy pilnowanie higieny ciała, lecz o równie ważną - higienę naszej psychiki. Być dla siebie dobrym, co powiesz na taki cel?

Artykuł przygotowany przez

mgr Katarzynę Scheibe - psycholog, psychoterapeuta

www.primopsyche.pl

primo psyche

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Strefa lekarza Zaloguj się Zarejestruj się