Art

Czy można żyć z marzeń?

16.07.2014
Czy można żyć z marzeń?

Marzeniami nie można żyć, póki nie zaczniesz ich realizować! Co się dzieje, gdy odważysz się pójść za marzeniem? Czy można żyć z pasji? Przeczytaj wywiad z Hanią Sobkowską, trenerką, artystką i eks-korporatką, która żyje z pasją.

Ewa Tyralik: Haniu, poznałyśmy się w Szkole Trenerów Dojrzewalni. Ty z przeszłością korporacyjną, ja też, nagle inny świat. Co Cię skłoniło do odejścia z dobrze płatnej i w sumie rozwijającej pracy?

Hanna Sobkowska: Chciałabym powiedzieć: nagle odkryłam, że wiem, czego chcę! Ale tak naprawdę do zamknięcia tego rozdziału skłoniło mnie to, czego już nie chciałam – narastająca frustracja „klimatem korporacyjnym”, zmęczenie, ciągle nawracające infekcje... Moje ciało wiedziało o wiele wcześniej niż ja, że korporacyjna formuła na życie już się dla mnie wyczerpała.

E.T.: Długo zajęło Ci zrozumienie, co ono do Ciebie mówi? Ja miałam podobne doświadczenia, infekcje, wysokie ciśnienie, ale nie potrafiłam odczytać tych znaków.

H.S.: Długo, niestety – ok. 2 lata. Znaki od ciała były oczywiste i nie odczytywałam ich chyba tylko ze strachu... Przed zmianą – wiesz: lepszy znany bałaganik niż nowe, nieznane przestrzenie:) Przeczuwałam, że usłyszenie „przekazu od ciała” będzie się w konsekwencji wiązać z wzięciem pełnej odpowiedzialności za moje życie, zdrowie fizyczne i psychiczne – czyli z podjęciem konkretnych działań. Taki krok długo wydawał mi się niełatwy.

E.T.:Czy są momenty, że żałujesz tej decyzji?

H.S.: Mogę jedynie żałować, że zrobiłam to tak późno... :) Ale tego też nie żałuję. Stało się wtedy, kiedy byłam na to gotowa. To zabawne... Gdy pracowałam w ostatniej korporacji, wciąż powtarzałam każdemu, że to już moja ostatnia praca „dla kogoś”, że dalej jest tylko własna firma. Wtedy nawet do końca w to nie wierzyłam... Za to uwierzyła droga koleżanka Nieświadomość i... po prostu stało się. Korporacje były dla mnie „szkołą przetrwania” :). Oprócz zmęczenia i frustracji dały mi też sporo wiedzy do prowadzenia własnego biznesu.

E.T.:Koleżanka Nieświadomość? Powiedz coś o niej więcej!

H.S.: To niezwykłe, jaką potężną siłą jest nasz nieświadomy umysł...  Fascynuje mnie nawiązywanie z nim kontaktu na różne sposoby – poprzez warsztaty rozwojowe, pracę ze snami, tworzenie. Temat jest bardzo obszerny, zostanę więc może przy wspomnianym wcześniej przykładzie. Kiedy mówiłam sobie i innym, że to już ostatnia praca w korporacji, że dalej jest tylko własna firma, ani nie miałam siły na zmianę, ani pewności, że naprawdę tak się stanie. Ale była wizja. Powtarzając ją - za każdym razem kreowałam w myślach obraz: jak to będzie, gdy będę prowadzić własną działalność. Nie widziałam w tym „filmie”, czym się zajmuję, ale widziałam, jak rozmawiam z ludźmi, jak się śmieję, jak inni mi mówią, że to, co robię wnosi wkład w ich życie i... widziałam, jak dostaję zapłatę za moją pracę. Po prostu – w wizji byłam spełniona i szczęśliwa. Niejako „zaprogramowałam” określony kształt swojej przyszłości, bo mój nieświadomy umysł uwierzył w ten komunikat. Mówiąc w dużym skrócie: podświadomość jest ufna jak małe dziecko – nie podważa, nie roztrząsa wypowiadanych przez nas (a także słyszanych) komunikatów. To świadomość nam mówi: „nie, to się nie uda”, „ czy na pewno chcesz tak zrobić” - analizuje, rozpatruje. Podświadomość po prostu przyjmuje komunikaty i urzeczywistnia te, które intensywnie, często serwujemy. Dlatego tak ważne jest co i w jaki sposób mówimy oraz gdzie kierujemy naszą uwagę. Powyższe  doświadczenie było pierwszą sytuacją, w której uświadomiłam sobie, że moje mechanicznie wypowiadane słowa i obrazy kreowane w głowie naprawdę mają wpływ na rzeczywistość... To „odkrycie” skłoniło mnie do nieco bliższego poznania NLP.  Za tym odkryciem poszły następne, dla mnie dość zaskakujące – np. to, że prace twórcze mogą być tak samo efektywnym kanałem kontaktu z podświadomością, a zatem jednakowo skutecznym inicjatorem zmiany, jak psychoedukacja.

E.T.:Co jest najtrudniejsze, gdy idzie się za swoim marzeniem?

H.S.: Pewnie dla każdego to zupełnie inna rzecz... Dla mnie najtrudniejsze było spotkanie z samą sobą, poznawanie siebie (swoich zachowań, uczuć) na nowo w innych okolicznościach. Także zaufanie sobie – uznanie faktu, że jestem ważna sama dla siebie i że nie potrzebuję budować swojej siły wyłącznie na akceptacji innych osób. Tą niezwykłą, wewnętrzną podróż zainicjowała Szkoła Trenerów w Dojrzewalni Róż... To jak romans na całe życie :).

E.T.: Czy Twoim zdaniem z marzenia można żyć, a jeśli Tobie się to udało, co poradziłabyś innym, które boją się zrobić ten krok? Na co trzeba być przygotowanym, a co na pewno było dla Ciebie bezcenną korzyścią?

H.S.: Z marzenia nie można żyć... Dopóki nie zacznie się go realizować :). Moment, w którym to odkryłam, był dla mnie przełomem. Zobaczyłam, jak inni realizują z powodzeniem „moje” pomysły i ogarniała mnie zazdrość wymieszana ze złością: on/ona już to robi i zarabia, a ja, taka kreatywna osoba z tysiącem pomysłów, nadal grzęznę w korporacji... I wtedy eureka: Kobieto! Przecież ty tylko gadasz, nic nie robisz i płaczesz, że nie wygrywasz. A anieli aż krzyczą z góry: „No, rusz tyłek, Hanno, i kup ten kupon totolotka!”. Tak, wtedy go kupiłam. I wygrywam przez cały czas, bo robię to, co kocham, i na tym zarabiam. Jestem szczęściarą na własne życzenie :). I wierzę, że każda z nas może nią być. Często boimy się podążyć za marzeniem, bo jakaś część w nas nie wierzy, że na pasji można godziwie zarabiać; pojawia się lęk przed niepowodzeniem czy oceną innych i wtedy sabotujemy nasze dążenia. Mam już dość – narzekam, że mam już dość – wymyślam koncepcje, jak żyć szczęśliwie – narzekam, że to trudno zrealizować, bo kryzys... I tak w kółko. Znajomy schemat... A przecież ciężko jest żyć z efektów swoich marzeń, jeśli idea nie schodzi do sfery prostych, konsekwentnych działań. Dla mnie najważniejsze w prowadzeniu biznesu są dwie rzeczy – ustalanie celów i jednoczesna umiejętność podążania za swoimi potrzebami. To coś, co pozwala mi pozostać otwartą na różne rozwiązania, które mogą doprowadzić mnie do celu i zauważać nie jedną, a więcej możliwości. Ameryki nie odkryłam – zaczęłam od ustalenia moich najważniejszych priorytetów i wyznaczenia sobie konkretnych kroków do ich zrealizowania. Taki schemat mam w perspektywie długo- i krótkofalowej, czyli dziennej. Potrzebuję tych kierunkowskazów na drodze do moich celów, by nie wchodzić w nieefektywne działania i wyraźnie widzieć, co już udało się zrobić. Czasem wyznaczenie sobie dwóch prostych rzeczy, które zrobię każdego dnia, bardziej zbliża do realizacji marzenia niż jednorazowe, niezależne od nas „bonusy”, które „spadają z nieba”, albo lata przemyśleń. Kiedy działam, mogę obserwować, jak posuwam się naprzód na drodze do marzenia – i to właśnie daje mi poczucie mocy, motywuje! Oczywiście, trzeba być przygotowanym, że w podążaniu za życiem z pasji zasada „do trzech razy sztuka” nie istnieje... Czasem trzeba próbować piętnaście razy. Ale efekt? To jest spełnienie. Tak zwane porażki są rzeczą zupełnie normalną. Bywa, że dziennie przeżywam kilka :). Z jednych otrząsam się szybko, z innych znacznie wolniej. Jest to jednak bezcenne doświadczenie – wiedzieć, jak po raz kolejny nie wdepnąć w... błoto :).

E.T.:Jakie były trudne momenty po drodze i jak do nich podchodziłaś?

H.S.: Trudnych momentów jest sporo przez cały czas, zmienił się tylko nieco mój sposób ich postrzegania, moja reakcja. Pierwsze trudne chwile, z jakimi miałam do czynienia, to sytuacje, w których mimo moich rozlicznych działań, nie gromadziły się grupy na warsztaty i trzeba było je odwoływać. Początkowo użalałam się nad sobą. Wewnętrzny krytyk wrzeszczał mi do ucha: „Nie postarałaś się zbyt mocno!”. Czułam bezradność i traciłam szybko poczucie sensu, a gdy się „brałam w garść” i „starałam jeszcze mocniej”, moje samopoczucie przestało się różnić od tego w korporacji. Po kilkunastu takich doświadczeniach odkryłam (dziwne, że tak późno:) ), że to, co mi ucina skrzydła, to presja – chociażby słowo „muszę” wypowiadane w moich myślach i nie tylko 200 razy na dobę! I jak w takiej sytuacji nie wierzyć, że naprawdę się „musi”? Zmieniłam taktykę – przestałam używać tego słowa. Zastąpiłam je słowami „chcę”, „potrzebuję”, „zamierzam”, „zrobię”… Jakimkolwiek innym, które oznacza moją odpowiedzialność za dany wybór, a nie przymus. To naprawdę pomaga. Nawet w robieniu tych kroków do celu, które nie wiążą się ze szczególną radością czy przyjemnością – presja znika. A gdy ginie presja, pojawia się przestrzeń twórcza i zaczynamy widzieć więcej możliwości.

Chyba najtrudniejszym momentem dla mnie było znaleźć odpowiedź na pytanie, kim jestem i która z moich pasji ma być sposobem na życie: trenerska czy artystyczna? Długo miałam w sobie konflikt „albo-albo”, bo „co to za trener, który robi świeczki?”. Denerwowało mnie jakiekolwiek „szufladkowanie”, a zwłaszcza nazywanie moich warsztatów mianem „plastycznych”. I znów ten przymus, by się określić na bycie kimś konkretnym, bo jeśli robię i to, i to – „wszyscy pomyślą, że robię: nic”. Trudno mi było doświadczać braku samoakceptacji i odkrywać, jak wiele przekonań mnie ogranicza. Jednak już samo dostrzeżenie faktu, że to nie inni mnie szufladkują, tylko ja sama do tego dążę, miało uzdrawiającą moc. Dostałam w tym zakresie wiele wsparcia od mojej Empatycznej Przyjaciółki i Męża, bo... chciałam o tym rozmawiać. Potem lawinowo posypały się ciepłe słowa od uczestników warsztatów i osób kupujących moje świece (pewnie wcześniej też się sypały, tylko tego nie mogłam usłyszeć :) ). Dusza jest wolna – niezależna od nomenklatury. Jestem trenerem z duszą artysty? Teraz identyfikuję się z tym określeniem, ale kto wie, co jeszcze w przyszłości do niego dołączy... Otwartość to moja przygoda.

E.T.:Jak wygląda Twój dzień/tydzień/miesiąc pracy?

H.S.: Wszystko ma swój określony rytm. Staram się go utrzymać – to pozwala mi czuć się pewnie w moich działaniach, ułatwia koncentrację. Z reguły parę dni w tygodniu tworzę świece, w inne prowadzę warsztaty w Synchronii i wyjazdowo, ok. 2–3 godziny dziennie pracuję przy komputerze, pisząc maile, załatwiając sprawy logistyczne, zamieszczając posty na fb (który w mojej opinii może być świetnym narzędziem pracy dla każdej osoby prowadzącej własny biznes). Oczywiście, nie da się wszystkiego przewidzieć. Jednak świadomość, że wybór należy do mnie, jest najważniejsza. Jeśli dostaję propozycje, które wiążą się z ograniczeniem mojej twórczej wolności – pomimo pokusy finansowej – mogę zrezygnować. Wtedy szukam innych ścieżek do realizacji mojego życia z marzeń. One istnieją zawsze, choć nie zawsze od razu je dostrzegam.

E.T.: Jakie marzenie towarzyszy Twojemu rozwojowi zawodowemu, czego można Ci życzyć?

H.S.: Możesz mi życzyć uważności na siebie w zachowaniu balansu... Bo praca – pasja to mimo wszystko nie całe życie :)

Hanna Sobkowska - z wykształcenia ekonomistka, z duszy – artystka. Trenerka rozwoju osobistego i empatycznej komunikacji. Absolwentka Szkoły Trenerów i Liderów Rozwoju Osobistego w Dojrzewalni Róż. Założycielka pracowni rozwoju osobistego Synchronia i autorskiej pracowni artystycznej Synchronia ART. Miłośniczka natury, twórczego spojrzenia na życie i przeobrażania rzeczy zwykłych w niepowtarzalne. www.synchronia.pl, www.greendragonfly.pl, www.reddragonfly.pl

 

Autorka wywiadu: Ewa Tyralik

Trenerka rozwoju osobistego, coacherka, specjalistka ds. komunikacji i wizerunku, szefowa portalu Dojrzewalnia.pl.

E-Magazyn Endorfina, Tekst pochodzi ze współpracującego serwisu: http://www.dojrzewalnia.pl/endorfina

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Art

Przepis na budyń z buraka

15.07.2014
Przepis na budyń z buraka

Dzisiaj wrzucamy przepis na buraczany budyń.. Tak, tak - budyń z buraka - wiem, brzmi dziwnie :) Za to smakuje...ekstrawagancko! A przy tym jest tani jak barszcz ;) 

Robi się niestety trochę dłużej niż zwykły budyń, ale myślę, że jest tego wart!

Składniki:

2-3 małe buraki lub jeden większy

2 szklanki mleka roślinnego ( u mnie mleko jęczmienne)

syrop z agawy lub dla miód jeżeli ktoś spożywa

sok z połowy cytryny

3 łyżki mąki ziemniaczanej

cukier waniliowy (ok. 2-3 płaskich łyżeczek)

cynamon

kardamon

 Przygotowanie:

Buraki kroimy na drobne kawałki, zalewamy mlekiem, dodajemy miód lub syrop z agawy ( nie podaję ilości, ponieważ to kwestia smaku- ja miałam ochotę na słodki więc dodałam ok 5 łyżek syropu), cukier waniliowy i sok z cytryny. Gotujemy na małym ogniu aż buraki będą miękkie. Pod koniec gotowania dodajemy przyprawy. Po zestawieniu z ognia odlewamy ok 1/3 szkalnki buraczanego wywaru :) Resztę blendujemy cierpliwie na gładką masę. Im bardziej buraki będą miękkie tym łatwiej pójdzie :) Do szklanki dodajemy ok 3 łyżek mąki ziemniaczanej. Zblendowany mus wrzucamy spowrotem do garnka, na mały ogien - dodajemy sok z buraków z mąką i mieszamy aż zgęstnieje.

Podajemy na ciepło :)   Autorka: Zu Shamanka, Tekst pochodzi z zaprzyjaźnionego serwisu http://sojosveganos.blogspot.com/
Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Art

Praca z sensem

12.07.2014
Praca z sensem

Dlaczego większości z nas praca kojarzy się z czymś nieprzyjemnym i wyczerpującym? Dlaczego za wszelką cenę przystosowujemy się, zamiast robić to, co lubimy i w czym jesteśmy najlepsi? Dlaczego rozpoczynamy drogę do swojego sukcesu z miejsca braku, a nie pełni? Przeczytaj artykuł Marty Bara, coacha talentów i mocnych stron.

 

Spędzasz niemal pół doby w pracy plus dojazd do niej, zakupy robisz w biegu, w weekend nie wiesz, w co ręce włożyć, dostajesz nagrody, awanse… Cały czas pędzisz, ale czy wiesz gdzie chcesz dotrzeć? Czy wierzysz, że drabina po której codziennie się wspinasz, jest przystawiona do Twojej ściany? A może tkwisz w miejscu i stagnacji, ciągle robiąc to samo. Czekasz na lepszy czas dla siebie? Czekasz na sukces? Czekasz na przyjście satysfakcji z tego, co robisz? Czekaj… ale czy zauważysz kiedy ten czas już nadejdzie? A może on już nadszedł?

Znasz takich ludzi, dla których ich praca to pasja? Znasz alpinistów, malarzy, sportowców, organizatorów imprez, plastyków, strategów itp.? Kojarzysz pasję tylko z hobby? Sądzisz, że Ty jej nie masz?

Dlaczego większości z nas praca kojarzy się z czymś nieprzyjemnym i wyczerpującym? Dlaczego za wszelką cenę przystosowujemy się, zamiast robić to, co lubimy i w czym jesteśmy najlepsi? Dlaczego rozpoczynamy drogę do swojego sukcesu z miejsca braku, a nie pełni?

Określ swoje talenty

Czy wiesz CO Cię wyróżnia na tle innych? Czy wiesz CO stanowi Twoją wyjątkowość? Jak myślisz? Jak wchodzisz w relacje, żeby osiągać pożądane rezultaty? Jak działasz, że osiągasz sukcesy? Jakie Twoje talenty widzą inni?

Korzystając ze swoich talentów i tego w czym masz szansę być najlepsza, możesz działać z łatwością i bez napinania, bo talent to Twój naturalny sposób reagowania na określonego rodzaju informacje, sytuacje i ludzi.

Określ swoje pasje

Co Cię kręci? Co Cię zachwyca? Jakie Twoje działania Cię uskrzydlają? W jakich momentach masz wrażenie, jakby czas płynął zupełnie inaczej? Kiedy działasz w stanie głębokiego zaangażowania, lecz nie wyczerpującego wysiłku? Jakie czynności wymagające skoncentrowania i ukierunkowanego działania, eliminują z Twojej świadomości problemy i niepokoje dnia codziennego życia? Co będziesz robić, nawet jeśli Ci za to nie zapłacą?

Korzystając ze swoich pasji i entuzjastycznego zamiłowania do zajmowania się czymś, wzbudzamy w sobie motywację do inwestowania czasu i energii. Dużo łatwiej mobilizujemy się do doskonalenia umiejętności i prac, które robimy z sercem. Jeśli coś kochamy, to będziemy potrafili sprawić, aby świat to szanował. Pasja jest bowiem sposobem na osiągnięcie osobistej charyzmy i poczucia bycia ekspertem. Jeśli w czymś jesteś mistrzem, robisz to z sercem i widzisz sens tych działań dla innych, zarabiaj na tym.

Określ swój rynek

Co ze swoich talentów i prac, które Cię szczególnie uskrzydlają, możesz dobrze sprzedać? Do jakich obszarów swoich szczególnych zainteresowań i pasji zdołasz przekonać rynek lub szefa? W jakich nowych dla Ciebie branżach i dziedzinach Twoje talenty byłyby przydatne? Jacy ludzie mogą być zainteresowani współpracą z Tobą? Kto może być Twoim klientem?

Swoją wiarygodność rynkową budujemy każdego dnia, w kontakcie z każdym klientem, w każdym działaniu, które podejmujemy i którego decydujemy się nie podejmować.

Kiedy bazujemy na naturalnej autentyczności (wrodzonych talentach i naturalnych pędach ku czemuś) oraz na swoich doświadczeniach i umiejętnościach zawodowych, osiąganie satysfakcji zawodowej staje się ciekawą przygodą. Praca, zamiast żmudną robotą, staje się satysfakcjonującym działaniem, które przynosi dochody. Czy nie o tym marzymy na początku swojej kariery?

 

Tekst : Marta Bara

Autorka wielu programów integrujących działania społeczne z biznesem. Doświadczona trenerka umiejętności trenerskich, coachingowych i społecznych. Aktywnie wspiera w roli coacha i konsultanta wprowadzenie na rynek marek z obszarów innowacyjnych rozwiązań IT, projektów edukacyjnych i rozwojowych.

 

E-Magazyn Endorfina, Tekst pochodzi ze współpracującego serwisu: http://www.dojrzewalnia.pl/endorfina

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Strefa lekarza Zaloguj się Zarejestruj się