Art

Insulina a cukrzyca typu 2: kto miał rację?

02.10.2014
Insulina a cukrzyca typu 2: kto miał rację?

1 lipca 2014 roku „Medical News Today” – jeden z większych dzienników medycyny konwencjonalnej w USA – zamieścił artykuł pod tytułem: Leczenie insuliną cukrzycy typu 2 „może bardziej szkodzić niż pomagać” (1). Według prof. Johna S. Yudkina, współautora nowego badania opublikowanego w JAMA, „Journal of the American Medical Association”: W wielu przypadkach leczenie insuliną może w ogóle nie poprawiać oczekiwanej długości życia w dobrym zdrowiu u danej osoby. Jeśli ludzie odczuwają, że terapia insuliną zmniejsza ich jakość życia o więcej niż 3 lub 4%, to przekracza to potencjalne korzyści tej terapii u praktycznie każdego chorego na cukrzycę typu 2, mającego więcej niż około 50 lat. To spektakularny sposób wypowiedzi. Zmniejsza jakość życia o 3 do 4% – to określenie nic konkretnego nie znaczy w języku polskim (w języku angielskim również nie, a z tego języka pochodzi cytat źródłowy). Jednak zapewne rozumiesz przekaz: jeśli leczenie insuliną dokucza Ci chociaż trochę, owa dokuczliwość nie zostanie zrekompensowana dłuższym życiem (gdyby była, to przynajmniej byłoby warto). Takie badanie zostało opublikowane w JAMA – najbardziej prestiżowym czasopiśmie naukowym medycyny konwencjonalnej! Autorzy tego badania szacują, że pacjent rozpoczynający leczenie w wieku 75 lat zyska zaledwie 3 tygodnie życia dłużej. To skłania do zastanowienia się, czy warto codziennie robić sobie zastrzyki przez 10–15 lat i znosić wszystkie skutki niepożądane, dla tak małego efektu. Nie ośmielają się otwarcie odpowiedzieć na to pytanie (bez wątpienia z obawy przed atakiem), ale zróbmy to za nich: nie, ewidentnie nie warto, nie jest to warte ani kosztów, ani uciążliwości, ani zagrożeń. Ci sami autorzy wyjaśniają za to, że osoba chora na cukrzycę typu 2, która rozpoczyna leczenie insuliną w wieku 45 lat i obniża poziom hemoglobiny A1c  o 1%, może zyskać 10 miesięcy życia dłużej, po kilkudziesięciu latach zastrzyków. W tym przypadku, jak twierdzą, warto stosować takie leczenie, jednak ostateczna decyzja należy do pacjenta.

Wiatr wieje w inną stronę!

Ewidentnie zmieniają się oceny i tendencje. Jednak w ogólnodostępnych czasopismach na razie raczej nie przeczytasz, że insulina jest zupełnie nieskuteczna i szkodliwa dla chorych na cukrzycę typu 2. Jeszcze przez wiele lat będziesz słyszał, że leczenie jest bezsporne. I faktycznie takie jest w niektórych skrajnych przypadkach. Jednak dla większości chorych leczenie cukrzycy typu 2 insuliną to w mojej opinii jak leczenie alkoholika przez podawanie mu whisky. Nieraz wytknięto mi to śmiałe stwierdzenie. Jednak kto wie, czy nie będzie ono kiedyś nauczane na uniwersytetach medycznych za 25 lat, zapisane w „Vidal” (francuskiej encyklopedii leków); wygrawerowane na drzwiach gabinetów lekarzy!

Wyznanie starego lekarza

Pewien zaprzyjaźniony starszy lekarz opowiedział mi, że kiedyś na wydziale medycyny uczono go, że nie należy podawać insuliny osobom chorym na cukrzycę typu 2. Przypomina sobie jak w ostatnich latach jego długiej praktyki, w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku, ku swemu wielkiemu zdumieniu zauważył, że diabetolodzy przepisują insulinę osobom chorym na cukrzycę typu 2. Nigdy wcześniej tego nie widział. Uznał, że medycyna uczyniła „postęp” w tej dziedzinie. Doszedł do wniosku, że niewątpliwie zorientowano się, iż to odradzane niegdyś leczenie stało się przydatne. Przyznał mi się jednak, że zastanowiło go, czy te nowe wytyczne nie pochodziły od przemysłu farmaceutycznego, w którego interesie jest przepisywanie ludziom leków na długi okres czasu, nawet jeśli nie pomagają. Kiedy powiedziałem mu o nowym badaniu opublikowanym w JAMA, wskazującym, iż ten lek wcale nie jest taki korzystny, nie zaskoczę Cię tym, że… wspomniany profesor wcale nie był tym zdziwiony. Podczas kilkudziesięciu lat praktyki lekarskiej zetknął się bowiem z wieloma „cudownymi” lekami, które ostatecznie okazywały się niebezpieczne dla chorych.

****************

Artykuł pochodzi z newslettera Poczta Zdrowia, przekazującego najnowsze, potwierdzone badaniami naukowymi, informacje o naturalnych metodach leczenia i zapobiegania chorobom. Można go  bezpłatnie  zaprenumerować na stronie www.PocztaZdrowia.pl

Źródła:

  1. Insulin therapy for type 2 diabetes „may do more harm than good”; http://www.medicalnewstoday.com/articles/278956.php
Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 2

Adult Pornstar

19.03.2024

Are You Getting The Most The Use Of Your Adultwork Pornstar?

Adult Pornstar

Adult Pornstar

19.03.2024

Are You Getting The Most The Use Of Your Adultwork Pornstar?
Adult Pornstar

Art

Połóg - trudny czas po porodzie

01.10.2014
Połóg - trudny czas po porodzie

Połóg to trudny czas pełen emocji i zmęczenia po porodzie. W tym okresie zachodzi wiele zmian w ciele młodej mamy, które mogą być dokuczliwe. Podpowiadamy jakie dolegliwości najczęściej towarzyszą w pierwszych dniach po porodzie i jak sobie z nimi poradzić. Połóg jest trudnym czasem dla młodej mamy. Jej ciało jest bardzo zmęczone po ciąży i porodzie, a jednocześnie w szybkim tempie oczyszcza się i dostosowuje do opieki nad noworodkiem.   Szalejące hormony Zmiany zachodzą zarówno w obrębie ciała jak i emocji. Gospodarka hormonalna ulega licznym i dynamicznym zmianom. Duża dawka oksytocyny pomaga w tworzeniu relacji z dzieckiem oraz pozwala szybko zapomnieć o bólu, lecz po kilku dniach poziom tego hormonu spada. Wydziela się prolaktyna, waha się poziom hormonów tarczycy i nadnerczy. Może pojawić się obniżenie nastroju i niepokój (tzw. baby blues). Zmiany w obrębie emocji często nie ułatwiają radzenia sobie z objawami fizycznymi połogu, które w początkowych dniach potrafią mocno dokuczać świeżo upieczonej mamie.   Ciało po porodzie W ciągu pierwszych 24 godzin zwiększa się ilość oddawanego moczu. Ze względu na obrzęk błony śluzowej pęcherza lub cewki moczowej często pojawiają się trudności z opróżnieniem pęcherza. Moczu nie należy wstrzymywać ze względu na zwiększone w tym okresie ryzyko infekcji pęcherza lub nerek. Pomimo dyskomfortu i obaw, że pojawi się bolesność zaleca się opróżnić pęcherz w ciągu 6 - 8 godzin po porodzie. Aby to sobie ułatwić warto odkręcić wodę w kranie i posłuchać jak płynie. W późniejszym okresie ulgę przyniesie polewanie krocza wodą z dzbanka lub oddawanie moczu pod prysznicem. W połogu mogą pojawić się problemy z wypróżnianiem. Dzieje się tak ze względu na bardzo naciągnięte w czasie porodu mięśnie dna miednicy, cewki moczowej i odbytu a także obolałe ciało oraz szwy na ranie po nacięciu (rzadziej pęknięciu) krocza. Mimo trudności, wskazane jest oddanie stolca w 2 - 3 dobie po porodzie. Mamy mają często obawy o pęknięcie szwów, ale przy delikatnym napieraniu nic nie powinno im się stać. Dla poprawienia komfortu można podtrzymywać krocze podpaską. Pojawia się także krwista wydzielina (tzw. odchody poporodowe) związana z gojeniem się rany ściany macicy, powstałej po oddzieleniu się od niej łożyska. Krwawienie jest najintensywniejsze w pierwszych dniach od porodu, może się zwiększać także przy próbach gwałtownego wstawania z łóżka, lub przy nadmiernym wysiłku. Dobrze jest zmienić sposób wstawania - najpierw podźwignąć się powoli do pozycji siedzącej, po chwili spuścić swobodnie nogi i ponownie odczekując, ostrożnie wstać. W związku z produkcją siary, piersi stają się obrzmiałe i wrażliwe. Jeśli zaczynają być zbyt obolałe, można użyć laktatora, aby zmniejszyć ich napięcie, ale nie należy go nadużywać - zaleca się odciągać tylko do momentu odczucia ulgi. Zbyt intensywne odciąganie pokarmu zwiększa bowiem produkcję pokarmu i może w efekcie prowadzić do silnych nawałów, zastojów pokarmu i zapalenia piersi. Aby odpowiednio zadbać o higienę piersi warto stosowaćwkładki laktacyjne, które dobrze chłonąnadmiar pokarmu i chronią bieliznę przez zabrudzeniem. Niektóre z nich zawierają aloes łagodzący podrażnienia. W wyniku intensywnego ssania piersi przez dziecko lub w związku ze złą techniką przystawiania może zdarzyć się, że brodawki sutkowe popękają. W takiej sytuacji należy zapewnić im dostęp do świeżego powietrza i smarować własnym mlekiem. O ile położna nie zaleci inaczej, ulgę przy karmieniu mogą przynieść silikonowe nakładki. Ból i skurcze w dole brzucha spowodowane są obkurczaniem się macicy. Są najsilniejsze w pierwszych dniach po porodzie, intensyfikują się w czasie karmienia piersią - oksytocyna odpowiedzialna za wypływ mleka z piersi, wywołuje także skurcze macicy. Podczas całego połogu macica zmienia swój ciężar z około 1 - 1,5 kg przed porodem do niemal 50 gramów. Proces ten jest odczuwalny intensywniej przy kolejnych ciążach, po których organ ten rozciąga się bardziej niż po urodzeniu pierwszego dziecka, więc aby wrócić do rozmiaru sprzed ciąży potrzebuje kurczyć się więcej razy.   Jak zadbać o higienę intymną? Nie tylko w wyniku nacięcia krocze jest obolałe. Nawet gdy nie było wykonane, to napór główki dziecka był na tyle silny, że dyskomfort i ból jest trudny do wytrzymania. Aby sobie ulżyć można stosować okłady lodowe. Najprościej jest zmrożoną butelkę z wodą owinąć pieluchą lub ręcznikiem i delikatnie przykładać do obolałych miejsc. Aby przyspieszyć gojenie się ran i zmniejszanie obrzęków należy zadbać o higienę intymną. Po każdym wypróżnieniu krocze należy przemyć i osuszyć ręcznikiem papierowym lub stosując ciepłe powietrze suszarki. Nie należy używać tamponów, podpasek z siateczką oraz ciasno przylegającej bielizny. W tym czasie najlepsze będą cienkie, wielorazowe siateczkowe majtki poporodowe specjalnie przystosowane do podtrzymywania podkładów poporodowych. Podkłady są o wiele większe od zwykłych podpasek, aby lepiej absorbować obfitą wydzielinę. Należy zwrócić uwagę na to czy są profilowane i posiadają pasek samoprzylepny. To pozwoli na utrzymanie ich we właściwym miejscu bez drażniącego obolałe miejsca przemieszczania podkładu. Krocze, w miarę możliwości należy jak najczęściej pozostawiać ze swobodnym dostępem powietrza. Wietrzenie rany przyspiesza jej gojenie i minimalizuje ryzyko podrażnień. Od pierwszych dni po porodzie można chodzić na spacery. Z intensywniejszymi ćwiczeniami czy pływaniem trzeba jednak poczekać do ustania krwawienia. Bezwzględnie należy unikać cięższych prac domowych oraz zwracać uwagę, aby się nie przedźwignąć. Nieprzestrzeganie tych zaleceń może utrudnić mięśniom regenerację, co w konsekwencji ma wpływ na późniejsze nietrzymanie moczu czy obniżenie się narządu rodnego.   Przydadzą się np.:Podkłady poporodowe Canpol babiesWielorazowe majtki siateczkowe Canpol babies Wkładki laktacyjne Canpol babies Easy Start Aloe Vera Laktator elektryczny Canpol babies  EasyStart Silikonowe osłonki piersi Canpol babies EasyStart 

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Art

Owocowa tarta, co to piekarnika do niej nie potrzeba

30.09.2014
Owocowa tarta, co to piekarnika do niej nie potrzeba

Będąc weekendowo u siostry chciałam skorzystać z okazji i upiec jakieś ciasto, zrobić coś na słodko, żeby umilić nam sobotnie popołudnie ale dziwnym zbiegiem okoliczności - zamiast do piekarnika owocowa tarta trafiła do lodówki :)

Można powiedzieć, że to ukłon w strone idei RAW, ponieważ spód tarty był "fully raw"

Robi się szybko i przyjemnie, chociaż musi odstać swoje w lodówce.

 

Składniki:


  • 2 szklanki migdałów (ja dałam więcej bo miałam dużą formę)

  • ok szklanki daktyli

  • odrobina wody, potrzebna do rozmieszania

  • szczypta soli morskiej

  • 1 szklanka kaszy jaglanej

  • 3 szklanki mleka (ja użyłam sojowego)

  • 3 łyżki oleju z pestek winogron

  • skórka cytryny

  • sok z połówki cytryny

  • banan

  • owoce do udekorowania (u nas truskawki, melon, mango)


 

Przygotowanie:

 

Daktyle moczymy ok 30 minut w ciepłej wodzie. Migdały z odrobiną soli blendujemy aż do sypkiej postaci. W międzyczasie gotuję kaszę z mlekiem na małym ogniu, dodaję pokrojonego banana, szczyptę soli, olej, oraz startą skórkę cytryny i sok.  Można dodać również cukru trzcinowego, chociaż uważam, że taka ilość daktyli może zasłodzić i jest zdecydowanie wystarczająca :) Do zblendowanych migdałów, dodajemy odsączone daktyle i dalej blendujemy aż utworzy się kleista masa (można dodać 1-2 łyżki wody)

Formę wykładamy papierem do pieczenia, a następnie wykładamy masą migdałowo-daktylową i odstawiamy do lodówki. Ugotowaną kaszę blendujemy aż powstanie z niej budyń :) Budyń wyłożyć na spód i udekorować pokrojonymi w kawąłki owocami i wstawić spowrotem do lodówki na ...pewnie niedługo :)    ..omnom nom nomnom :)

 

Autorka: Zu Shamanka, Tekst pochodzi z zaprzyjaźnionego serwisu http://sojosveganos.blogspot.com/

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Strefa lekarza Zaloguj się Zarejestruj się