Art

Leki przeciwdepresyjne – gorsze od puszczania krwi!

09.06.2014
Leki przeciwdepresyjne – gorsze od puszczania krwi!

Przez dwa i pół tysiąca lat, od czasu powstania Górnego Egiptu i Mezopotamii aż po rewolucję przemysłową, lekarze nagminnie stosowali puszczanie krwi (flebotomię). Puszczanie krwi było aspiryną dawnych czasów i uniwersalnym lekarstwem na wszelkie choroby, od zapalenia płuc po depresję.

Dlaczego jednak puszczano krew pacjentom cierpiącym na depresję? Depresję przypisywano krążącym we krwi złym „humorom”, czyli płynom wytwarzanym przez organizm. Puszczanie krwi miało na celu usunięcie zatruwających krew humorów.

Lekarze nie mieli powodów, aby uznać flebotomię za nieskuteczną. Kiedy pacjenci umierali, uważano, że działo się tak z powodu choroby, a nie ze względu na zastosowane leczenie.

W XIX wieku naukowcy zaczęli kwestionować puszczanie krwi. Po obiektywnym zbadaniu efektów puszczania krwi uznali, że ta metoda leczenia była w większości przypadków pozbawiona efektu terapeutycznego. Ponadto zaczęto zastanawiać się nad rzeczywistymi przyczynami zgonu pacjentów. Naukowcy zrozumieli, że puszczanie krwi to zabieg obarczony ogromnym ryzykiem.

Warto podkreślić, że dzisiaj znamy jeden z powodów – jedyny bez wątpienia słuszny – dla którego puszczanie krwi może mieć dobroczynne działanie. U kobiet w okresie menopauzy i mężczyzn, u których zawartość żelaza we krwi jest wysoka, puszczanie krwi pomaga ją obniżyć i prowadzi do poprawy stanu zdrowia.

Ponadto obecnie stosujemy inną formę puszczania krwi – honorowe krwiodawstwo. Badania wykazały, że ryzyko zawału u osób oddających regularnie krew jest niewielkie; związane jest to prawdopodobnie z wyeliminowaniem czynnika ryzyka, jakim jest nadmiar żelaza w organizmie – żelazo jest bardzo ważnym pierwiastkiem, który jednak w nadmiarze jest wysoce reaktywny.

Jednakże wiedza, którą dysponują współcześni lekarze, przynajmniej pod jednym względem nie różni się od tej, którą posiadali medycy epoki faraonów: nadal nieznana jest prawdziwa przyczyna depresji.

Opium, morfina, heroina i nasiadówki…


Puszczanie krwi wyszło z mody i zostało zastąpione innymi, równie dziwacznymi metodami leczenia.

W latach pięćdziesiątych XIX wieku pacjentom cierpiącym na depresję zalecano zażywanie opium. Osobom chorym psychicznie podawano natomiast uspokajające zastrzyki z morfiny. Na przełomie XIX i XX wieku nastała powszechna moda na heroinę.

Z kolei doktor Zygmunt Freud był przekonany o dobroczynnym działaniu kokainy. W roku 1884 laboratoria Merck powierzyły mu prowadzenie badań eksperymentalnych nad tą substancją. Freud był zachwycony wpływem kokainy na samopoczucie swoich pacjentów i przepisywał ją aż do roku 1895, kiedy to zwrócił się ku psychoanalizie. Wygląda na to, że w pewnym momencie zdał sobie sprawę z tego, że długoterminowe działanie kokainy na organizm pacjentów (i jego własny) nie było pozbawione wad.

A co dzisiaj jest na topie?


Prawda jest taka, że psychiatrzy nadal nie wiedzą, co jest przyczyną depresji. Przyjęli oni jednak pewną hipotezę… i na bazie tej hipotezy powstała ogromna gałąź przemysłu farmaceutycznego. Psychiatrzy uznali, że prawdopodobną przyczyną depresji jest brak równowagi chemicznej w mózgu. Uważa się, że u osób cierpiących na depresję występuje niedobór serotoniny, która jest neuroprzekaźnikiem, czyli hormonem wspomagającym wzajemne komunikowanie się neuronów ze sobą.

Lekarze przepisują więc leki, które zapobiegają wychwytywaniu przez neurony serotoniny znajdującej się w komórkach nerwowych. Leki takie nazywane są  inhibitorami wychwytu zwrotnego serotoniny lub SRI (z ang.serotonin reuptake inhibitors).

Świat oszalał na punkcie SRI. Pierwsze miejsce w Europie pod względem ich stosowania zajmują Francuzi. Co roku przepisuje się im 69 milionów opakowań SRI; w ciągu dekady liczba ta wzrosła o 150%. Trend ten jest wysoce niepokojący, ponieważ SRI wpływają negatywnie na koncentrację (za kierownicą), pamięć (w pracy) oraz powodują wzrost ryzyka popełnienia samobójstwa przez zażywające je osoby.

W związku z tym trudno uznać za przypadek, że Francja znajduje się w czołówce krajów o największej liczbie samobójstw i prób samobójczych: do francuskich szpitali trafia co roku od 130 000 do 180 000 osób, które próbowały popełnić samobójstwo, a liczba osób, które giną w wyniku udanych prób samobójczych, niemal trzykrotnie przewyższa liczbę zabitych w wypadkach drogowych.

Niektóre z przeprowadzonych badań wykazały wzrost ryzyka związanego z popełnieniem samobójstwa u młodych osób stosujących leki przeciwdepresyjne. A to nie wszystko. Dr Sauveur Boukris, autor książkiCes médicaments qui nous rendent malades (Leki, przez które chorujemy - książki, w której opisał zagrożenia związane ze stosowaniem leku Mediator już dwa lata przed tym, zanim media uznały, że należy poinformować o nich opinię publiczną), mówi: Od 2000 roku wiadomo, że leki z grupy SRI przyczyniają się do wzrostu zachowań samobójczych u młodzieży i młodych dorosłych; w roku 2006 brytyjscy badacze zebrali dane dotyczące agresji i przemocy związanych z zażywaniem leków przeciwdepresyjnych (…). Już w 2004 r. władze kanadyjskie ujawniły powiązanie autoagresji ze stosowaniem SRI. W Stanach Zjednoczonych w kartach charakterystyki tych produktów leczniczych podaje się takie działania niepożądane jak niepokój, nerwowość, ataki paniki, bezsenność, wrogość czy agresja.

Leki przeciwdepresyjne mogą więc wzmagać myśli samobójcze oraz te objawy, które mają zwalczać (takie jak niepokój, bezsenność i ataki paniki), a także stanowić zagrożenie dla innych osób poprzez zwiększanie poziomu agresji i wrogości u zażywających je pacjentów.

Ale czy to naprawdę coś, czego nie wiedzieliśmy? Każdy, kto miał kiedykolwiek do czynienia z osobami zażywającymi leki przeciwdepresyjne wie, że tacy pacjenci na zmianę przeżywają wybuchy złości i niepokoju oraz stany euforii.

Problem polega na tym, że nigdy nie udowodniono, że osoby cierpiące na depresję mają obniżony poziom serotoniny. Przeprowadzone w 1983 r. w Narodowym Instytucie Zdrowia Psychicznego w Stanach Zjednoczonych badanie wykazało, że nie można udowodnić powiązania zaburzeń układu serotoninergicznego z depresją.

Dlaczego psychiatrzy tak chętnie przepisują pacjentom leki przeciwdepresyjne?


Jednym z powodów może być fakt, że psychiatrzy przez długi czas nie byli uważani za „prawdziwych” lekarzy. Nie byli w stanie zrobić zbyt wiele, aby pomóc swoim pacjentom, a tym bardziej ich wyleczyć. Psychiatrzy zrozumieli, że mogą podnieść prestiż swojej gałęzi medycyny jedynie poprzez uczynienie jej bardziej „naukową”, co doprowadziło do farmakologicznego leczenia psychiatrycznego coraz większej liczby zachowań.

Z czasem nieśmiałość, lenistwo, niemożność usiedzenia w miejscu, melancholia czy żałoba stały się chorobami, które trzeba leczyć za pomocą różnych pigułek.

Dzieci źle wychowane, a także dzieci, które ucierpiały z powodu problemów małżeńskich swoich rodziców, otrzymują łatkę dzieci cierpiących na deficyt uwagi występujący z nadpobudliwością ruchową (czyli ADHD) lub bez, a także na zespół nadpobudliwości ruchowej.

Stany Zjednoczone wyprzedzają nas pod tym względem o kilka lat; Amerykanie „chorują” na zakupoholizm lub niemożność wstania rano z łóżka. Golfista Tiger Woods nie zawahał się oświadczyć, że jego wymagający leczenia „seksoholizm” był przyczyną przyłapania go w niedwuznacznej sytuacji z prostytutką w jego własnym samochodzie.

Czy to znaczy, że depresja to wymysł?

Nie. Nadal nie znamy przyczyny depresji, nie możemy więc wyleczyć jej – jak innych chorób – za pomocą antybiotyków (lub raczej – pozwolić naszemu ciału samemu się wyleczyć).

Jednakże depresji często towarzyszą objawy fizjologiczne, które można zlikwidować. I w tej kwestii naprawdę można coś zdziałać. Wdrożone działania mogą w znaczący sposób pomóc osobie z depresją na nowo cieszyć się życiem.

4 skuteczne sposoby zapobiegania depresji


1. Stosowanie kwasów omega-3

U kobiet w podeszłym wieku stwierdzono powiązanie występowania depresji z niedoborem kwasów omega-3 (wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, znajdujących się między innymi w rybim tłuszczu). Niedobór ten (czasem nawet znaczny) nie jest czymś wyjątkowym – dotyka on niestety już większość zachodniej populacji…

Dlatego nie zdziwi fakt, że zastosowanie kwasów omega-3 w leczeniu depresji przyniosło wymierne korzyści, które ostatnio udowodnionio naukowo. Otóż podczas dwumiesięcznych badań prowadzonych przez włoski uniwersytet w Pawii u osób zażywających kwasy omega-3 zaobserwowano zmniejszenie objawów depresji oraz poprawę jakości życia1.

Badania przeprowadzono na grupie 46 cierpiących na depresję kobiet w wieku od 66 do 95 lat. Przez 2 miesiące 22 uczestniczki zażywały codziennie 2,5 g kwasów omega-3, natomiast 24 uczestniczki otrzymywały placebo. Objawy depresji oraz jakość życia były oceniane przed i po badaniu. Wyniki: po dwóch miesiącach te kobiety, które otrzymywały kwasy omega-3, zgłosiły poprawę jakości życia oraz zmniejszenie nasilenia objawów depresji w stosunku do okresu sprzed badania.

2. Aktywność fizyczna na świeżym powietrzu

W walce z depresją niezbędna jest także aktywność fizyczna, a szczególnie przebywanie na świeżym powietrzu i korzystanie ze słońca. Osoby cierpiące na depresję zazwyczaj siedzą w domu, w związku z czym mają niedobór witaminy D, nazywanej „witaminą słońca”. Zwykły spacer może wiele zmienić. Przeprowadzono wiele badań naukowych badających tę zależność. Jednym z powodów, dla których wysiłek fizyczny pomaga w leczeniu depresji, jest wydzielanie hormonów szczęścia, czyli endorfin.

3. Relaks

Należy także rozważyć stosowanie technik relaksacyjnych takich jak kontrola rytmu pracy serca, joga, medytacja czy po prostu modlitwa. Dzięki złagodzeniu stresu można odnaleźć wewnętrzną równowagę i spokój, które pomogą w pokonaniu depresji. Należy w tym celu skontaktować się z lekarzem lub specjalistą, który zaleci nam najodpowiedniejszy rodzaj aktywności.

4. Zbilansowana dieta

Nie wolno również pomijać dobroczynnego wpływu odpowiednio zbilansowanej diety. Osoby cierpiące na depresję często niewłaściwie się odżywiają, co wpływa negatywnie na proces zdrowienia. Zdrowa dieta wspomagająca leczenie depresji polega przede wszystkim na zmniejszeniu ilości spożywanych cukrów oraz produktów zbożowych. Dzięki temu unormuje się poziom leptyny i insuliny, co może z kolei zadziałać przeciwdepresyjnie.

Życzę zdrowia!
Jean-Marc Dupuis

Artykuł pochodzi z newslettera Poczta Zdrowia, przekazującego najnowsze, potwierdzone badaniami naukowymi, informacje o naturalnych metodach leczenia i zapobiegania chorobom. Można go  bezpłatnie  zaprenumerować na stronie www.PocztaZdrowia.pl

 

Źródła:

1. Rondanelli M, Giacosa A, Opizzi A, Pelucchi C, La Vecchia C, Montorfano G, Negroni M, Berra B, Politi P, Rizzo AM; Long chain omega 3 polyunsaturated fatty acids supplementation in the treatment of elderly depression: effects on depressive symptoms, on phospholipids fatty acids profile and on health-related quality of life. J Nutr Health Aging. 2011;15(1):37-44.

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Art

Sonoterapia

08.06.2014
Sonoterapia

Sonoterapia jest to terapia za pomocą dźwięków mis tybetańskich. Według legend misy wywodzą się z Atlantydy, mitycznego kontynentu, gdzie odgrywały bardzo ważną rolę. Naprawdę zostały stworzone w Indiach, skąd razem z buddyzmem powędrowały do Tybetu w VIII wieku n.e. Były wykorzystywane go religijnych i szamańskich rytuałów. Miały też zastosowanie w domach jako instrumenty.

Misy tybetańskie przez niektórych są nazywane misami dźwiękowymi. W Europie pojawiły się dopiero z XX wieku. Są wykorzystywane głównie w celach terapeutycznych, zostało udowodnione, że ich dźwięki działają nie tylko na umysł, ale także na ciało. Z dobrym skutkiem są wykorzystywane w leczeniu zespołów bólowych, z stanach zapalnych oraz przy obrzękach tkanek. Pomagają leczyć chore tkanki. Coraz częściej dźwięki mis tybetańskich są wykorzystywane w innych gałęziach medycyny.

Jak działają misy tybetańskie?

Są wytwarzane ręcznie tak samo jaki kilka wieków temu, ze stopu kilku metali (7-12). Początkowo wykorzystywane były gównie z buddyzmie i hinduizmie, gdzie odrywały ważną rolę w kultach religijnych, w czasie modlitwy i medytacji. Pomagały osiągnąć spokój i oczyszczenie umysłu. Dzisiaj ich działanie wykorzystuje się w wielu terapiach.

Dźwięki misy wprowadzają umysł w stan głębokiego relaksu, dochodzi do synchronizacji obu półkul mózgowych. Ciało pozbywa się napięć, wchodzi w stan relaksu, spokoju i lekkości. Taki stan sprzyja samoleczeniu się organizmu.

Masaż dźwiękiem mis tybetańskich staje się coraz bardziej popularny. Terapia ta nie koncentruje się jedynie na objawach choroby, ale pozwala dotrzeć do przyczyny, która najczęściej znajduje się na poziomie psychicznym. Takie zabiegi relaksacyjne stosuje się w wielu jednostkach chorobowych np. przewlekły stres, bezsenność, przeciążeniach mięśni.

Terapia dźwiękiem pobudza kreatywność i wyobraźnię, a także poprawia koncentrację. Pomaga się wyciszyć i zwiększa zdolność skupienia uwagi. Może być wykorzystywana w przypadku nadpobudliwości. Coraz częściej masaż dźwiękowy z wykorzystaniem mis tybetańskich stosuje się w położnictwie, w logopedii, w pracy z osobami niepełnosprawnymi, w psychiatrii, a także w domach spokojnej starości. Ośrodki typu SPA i odnowy biologicznej coraz częściej zamieszczają te zabiegi w swojej ofercie.

Autorka: Daria Rogowska

 

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Art

Teff - zboże z Afryki

07.06.2014
Teff - zboże z Afryki

Wiele sklepów ze zdrową żywnością proponuje kolejne produkty z obco brzmiącymi nazwami. Wśród nich można znaleźć ciekawe i zdrowe zboża, po które czasem warto sięgnąć. Jednym ze zbóż, które przywędrowało do nas aż z Afryki jest Teff inaczej nazywany miłką abisyńską. Jest jednym z najstarszych zbóż afrykańskich. Naturalnie rośnie  w północno-wschodniej  Afryce, na mniejszą skalę jest także uprawiana w Indiach i Australii.  Jego dużą zaletą jest to, że jest zbożem bezglutenowym. Dodatkowo ziarna i produkty z teffu mają niski indeks glikemiczny i nie powoduje gwałtownych skoków cukru we krwi.  Zawiera wiele cennych składników odżywczych- żelazo, wapń, błonnik, kwas foliowy. Jest bogatym źródłem antyoksydantów oraz aminokwasów, pod tym względem jest to roślina doskonała. Zawiera wszystkie aminokwasy, szczególnie dużo metioniny, cysteiny i lizyny. Jest bogatym źródłem błonnika pokarmowego.

W Afryce uprawianych jest wiele odmian tego zboża. Dorasta na wysokość około 1 metra. Może mieć ono mieć różne kolory, od mleczno-białego, przez brązowy, aż do czarnego. Ciemniejszy kolor idzie w parze z mocniejszym aromatem. Teff jest bardzo trwały i odporny na czynniki zewnętrzne, bardzo rzadko zagnieżdżają się w nim szkodniki, jest odporny na jełczenie. Można go bez obaw przechowywać w warunkach domowych.

Jego nasiona są bardzo małe i dlatego często przygotowuje się z nich mąkę, która zawiera dużo błonnika. W Etiopii teff uprawia się głównie na mąkę, którą wykorzystuje się głównie do wypieku chleba oraz tradycyjnych placków pieczonych na zakwasie. Ziarna wykorzystuje się także do przygotowywania napojów alkoholowych i tradycyjnego piwa etiopskiego o nazwie Tella.  Mówi się, że jest to sekretny składnik diety najlepszych na świecie etiopskich maratończyków. Można dostać teff w formie płatków i przyrządzać je na śniadania, dobrze smakują  z orzechami, bakaliami i owocami.

Ugotowane ziarna miałki przypominają drobna kaszę i mają kleistą konsystencję. Można przygotowywać je na słodko i wytrawianie.  Mimo, że miłka abisyńska nie jest uprawiana w naszej strefie klimatycznej możemy sięgać po nią   od czasu do czasu w celu urozmaicenia diety. Dostarczy nam wielu składników mineralnych i pozwoli poznać nowy smak. Można zastąpić nią ryż czy ziemniaki, albo wymyślić własne pomysły wykorzystanie tego zdrowego i wartościowego zboża.

Autorka: Daria Rogowska

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Strefa lekarza Zaloguj się Zarejestruj się