Art

Miłość – lekarstwem

19.03.2016
Miłość – lekarstwem




Często spotykam ludzi cierpiących na skomplikowane choroby oporne na leki. Zmuszam się wtedy, by nie umniejszać ich cierpienia, a zwłaszcza, by nie relatywizować. Nie ma bowiem nic prostszego niż wspomnieć wówczas o wojnie, nędzy na świecie, głodzie, cierpieniach innych: Zobacz, wcale nie jesteś aż tak nieszczęśliwy!







Reakcja taka, z pozoru oczywista, jest śmieszna, a nawet trochę złośliwa. Bo kim jesteśmy, w rzeczywistości, by osądzać cierpienie innych? Nawet osoba zdrowa, która z pozoru „ma wszystko, co potrzebne do szczęścia”, może na przykład co noc przeżywać straszne lęki, rano odczuwać brak nadziei w stopniu uniemożliwiającym wyjście z łóżka, cierpieć z powodu braku miłości, samotności lub – jeszcze głębiej – z powodu tak wielkiej otchłani smutku w duszy, że nie widać dna. Nie wie, dlaczego, nie zna głębokich przyczyn swojego stanu, ale zżera ją cierpienie, i byłoby prawdziwym okrucieństwem mówić jej, że nie ma wcale tak trudnego życia. Pierwszą rzeczą, którą staram się zrobić, jest szczerze pokazać słowem, gestem, że nie tylko rozumiem to cierpienie, ale że ja też je odczuwam, przynajmniej częściowo. To odczuwanie przychodzi naturalnie, ponieważ tak jesteśmy stworzeni. Nawet wobec cierpienia obcych nam osób widzianych w telewizji, a nawet, gdy oglądamy przejmujący film i wiemy doskonale, że to fikcja, że grają aktorzy... czujemy ucisk w gardle, w żołądku, chcemy coś zrobić.

Miłość, która leczy


Cudem jest już to, że sama ta chęć współczucia powoduje uczucie ulgi u tych, którzy cierpią. Ulgę, czasem nawet radość i początek zdrowienia. Tak, nie waham się mówić o cudzie, bo to nie do wiary, kiedy się o tym pomyśli, a mimo to jest nam to tak znajome. Ile to razy w moim życiu rozgrywają się takie sceny: moje dzieci podczas zabawy lub sprzeczki robią sobie jakąś krzywdę i naprawdę cierpią, płacząc wniebogłosy. Przybiega wtedy ich mama albo ja sam. Robimy minę, wykrzykujemy „ochy” i „achy” przed tym rozbitym kolanem, dziecko patrzy na nas przez łzy, widzi, że też cierpimy z tego powodu... i już płacz zamienia się w szloch, źródełko łez wysycha... Ból nie jest już tak straszny, wkrótce zacznie się rekonwalescencja. Byłoby naiwnym albo raczej pesymistycznym myśleć, że u dorosłych rzeczy nie działają tak samo. Nie bez powodu, kiedy przydarzy Ci się coś złego, być może dzwonisz do osób, które kochasz. Nieświadomie wiesz, że opowiedzenie o swoim nieszczęściu pozwoli się nim podzielić, w dosłownym znaczeniu słowa „dzielić”. „Rozdajesz” odrobinę cierpienia każdemu wokół, a dzięki temu Twoje cierpienie zmniejsza się i staje się łatwiejsze do zniesienia.







Ulga może być ogromna: osoby, które mają za sobą ciężkie przejścia i które miały to szczęście, że mogły to opowiedzieć w książce, w filmie dokumentalnym lub fabularnym, dzieląc się tym samym swoim cierpieniem z całym światem, mogą otrzymać tyle współczucia, że same zaczynają odczuwać szczęście z powodu tak ciężkich przeżyć, którym zawdzięczają tyle ludzkiego ciepła. To jest właśnie niesłychana siła współczucia. Stąd tak ważne jest, by dbać o wyrażanie współczucia, ile tylko się da wobec cierpiących osób. Mamy bowiem w sobie, często nawet o tym nie wiedząc, nieocenione dobro, skarb, który możemy rozdawać pełnymi garściami bez strachu, że go nam ubędzie, wręcz przeciwnie.

Nie daj się zwieść obojętności


Oczywiście, mamy również zdolność wyobraźni, dzięki której możemy się „opancerzyć” na cierpienie. Takie opancerzanie polega na myśleniu o czym innym, by nie widzieć cierpienia, na które właśnie patrzę, zachowywać się, jakby go nie było. I tak właśnie ratownicy medyczni transportujący osobę poparzoną mogą głośno rozmawiać o wakacjach, o ostatnim filmie, a nawet głośno się śmiać. Nawet jeśli wydaje się to szokujące, to trzeba zrozumieć, że ta pozorna obojętność jest możliwa tylko dlatego, że oni udają, że nie wiedzą, że osoba obok nich cierpi. Gdyby musieli przestać rozmawiać i spojrzeć na „człowieka cierpiącego”, prosto w jego oczy, zobaczyć jego rany, rozmawiać z nim, nie mogliby nie poczuć w swoim własnym ciele części jego cierpienia. Osoby pracujące w szpitalach, ośrodkach opieki paliatywnej, strażacy ratujący ofiary wypadków drogowych oraz żołnierze, wszyscy rozwijają tę zdolność udawania, wyabstrahowania (wyjścia poza) z rzeczywistości, w pewien sposób.

Sadyści i psychopaci


W filmach i w telewizji i chętnie mówi się o sadystach, którzy rzekomo czerpią przyjemność z cierpienia innych. W rzeczywistości, ta „przyjemność” nie ma nic wspólnego z prawdziwą przyjemnością, którą odczuwa się na przykład w ramionach ukochanej osoby, oglądając piękny zachód słońca. Przyjemność sadystyczna jest przyjemnością paradoksalną, związaną z bólem, który sam sobie zadaje, patrząc na cierpienie innych. Jest jeszcze całkiem odrębny przypadek „psychopatów”, z których grona wywodzą się seryjni mordercy. Są to bardzo szczególne przypadki chorych umysłowo, dobrze opisane przez psychiatrów. Chorym tym brakuje w mózgu pewnej naturalnej funkcji, dokładnie tak samo, jak komuś może brakować zdolności widzenia, mówienia lub pamięci.







Ta brakująca funkcja to właśnie współczucie, to jest, z etymologicznego punktu widzenia, zdolność współ-odczuwania z innymi. Psychopata jest zdolny do tego, by, jak to czasem widuje się w horrorach, przygotować sobie smaczny posiłek i szczerze się bawić, mimo, że obok siebie ma torturowaną ofiarę. Ale to nie jest normalne. Dzieje się tak dlatego, że jest chory. Trzeba o tym pamiętać: fakt istnienia psychopatów nie świadczy w żaden sposób o tym, jacy są inni ludzie. Psychopatia to anomalia umysłowa. Dotyka jedynie mniej niż 1% osób. Doświadczenia naukowe wykazały, że 99% ludzi cierpi, widząc inną cierpiącą osobę. Można to było zaobserwować dzięki rezonansowi magnetycznemu, polegającemu na skanowaniu mózgu i obserwowaniu, które obszary się aktywują. Wykazano na przykład, w jaki sposób widok cierpiących dzieci „włącza” automatycznie strefę współczucia w mózgu patrzącej osoby, uruchamiając tym samym cierpienie moralne.

Zachować nasze człowieczeństwo


Oczywiście, im więcej ruszamy się we wszystkie strony, im więcej spotykamy ludzi, których nie zobaczymy już nigdy więcej, tym łatwiej nam udawać, że ich tam nie ma, koncentrując się na własnych myślach. Narzekanie na anonimowość w wielkich miastach i samotność w tłumie stało się już tematem powszechnym. Lecz jest to banalne, gdyż to całkiem normalne zjawisko. Normalne jest, że nie interesujemy się każdym, skoro codziennie przed naszymi oczami przesuwają się tysiące twarzy. Mieszkańcy małych miasteczek, w których panuje jeszcze ciągle pewna bliskość, nie są wcale lepsi od mieszkańców dużych miast. Nie są ani bardziej ludzcy, szczodrzy czy wrażliwi. Po prostu jest ich mniej, więc siłą rzeczy częściej spotykają te same osoby i stąd okazja do rozmów, widywania się czy lepszego poznania. To oczywiście nie zwalnia nas od tego, by starać się uśmiechać, być miłym i otwartym w stosunku do innych osób w wielkich miastach. Osobiście uważam za okropne, kiedy ludzie chodzą wszędzie w słuchawkach wetkniętych w uszy, broniąc się tym samym przed najmniejszą próbą komunikacji z innymi. To samo, jeśli chodzi o zasłanianie twarzy kapturami, szalikami, czapkami, a nawet wielkimi ciemnymi okularami: przy najlepszych nawet chęciach drugiej strony, tworzy to atmosferę obojętności, a nawet wrogości, z którymi nie sposób sobie poradzić. Ale bez względu na to, co się dzieje, to wszystko nie zmienia naszej natury. To nie zmienia w żaden sposób tej nadzwyczajnej zdolności współczucia, którą nosimy w sobie, jednego z najpiękniejszych wyrazów miłości. Wykorzystujmy ten skarb.







Zdrowia życzę, Jean-Marc Dupuis




Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Art

Czy szkodzą Ci fale elektromagnetyczne?

18.03.2016
Czy szkodzą Ci fale elektromagnetyczne?








Wyobraź sobie, że zwykła obecność telefonu komórkowego, anteny przekaźnika, a nawet sprzętów elektrycznych, wywołuje u Ciebie dolegliwości bólowe, bóle głowy, bóle zębów, dzwonienie w uszach, uczucie pieczenia skóry. Nie możesz już wejść do żadnego biura ani do galerii handlowej... Musisz wydać fortunę i poświęcić dużo czasu na zaaranżowanie domu w taki sposób, by się zabezpieczyć. I nawet do centrum handlowego nie możesz już wyjść bez kasku osłoniętego aluminium... Efekt? Zamiast wzbudzać w innych litość, wywołujesz drwiny.







Z kolei ze strony świata medycznego czeka Cię tylko brak zrozumienia, uśmiechy za plecami, sarkazm. Jedynymi zainteresowanymi osobami są dziennikarze telewizyjni, którzy chcą zrealizować program dokumentalny o Twoim dziwacznym przypadku. W rzeczywistości, całe społeczeństwo staje na uszach, by negować bezsporną rzeczywistość: fale elektromagnetyczne opanowały nasz świat, zaś ich wpływ na działanie naszych komórek jest równie pewny jak to, że Ziemia krąży wokół Słońca, co za chwilę wyjaśnię.

Masowa propaganda negowania rzeczywistości


Osoby zaniepokojone falami elektromagnetycznymi padają ofiarą masowej propagandy. Robi się wszystko, co można, by zaklasyfikować je jako szaleńców lub hipochondryków (chorych z urojenia). Prawdą jest, że za sporem tym stoją ogromne pieniądze. Gdyby jutro przyznano oficjalnie, że fale elektromagnetyczne wywołują u dzieci nadaktywność, stresują dorosłych, zabijają komórki, przyśpieszają starzenie i wywołują raka... splajtowałyby całe obszary gospodarki. Nie tylko przemysł telekomunikacyjny, ale także wszelkie sektory gospodarki korzystające z Wi-Fi, telefonii mobilnej, radia, a także komunikacji satelitarnej. W państwach rozwiniętych trzeba byłoby przeorganizować funkcjonowanie całego społeczeństwa. Ale, czego powszechnie nie wiemy, to – że to ma tym bardziej zastosowanie do krajów rozwijających się. W państwach tych nigdy nie doszło do rozwoju lądowej infrastruktury telekomunikacyjnej (kablowej i po sieciach elektrycznych). Natomiast są one pokryte siecią telefonii komórkowej, która stała się nieodzowna ludności w jej codziennych







zajęciach: handlu, transporcie, informacji, a nawet usługach bankowych. Bez niej – byłaby katastrofa.

Zmowa milczenia wokół nadwrażliwości na fale elektromagnetyczne


Nie dziwi więc zmowa milczenia panująca obecnie wokół przypadków nadwrażliwości na fale elektromagnetyczne. Mowa tu o opisywanych przez lekarzy przypadkach klinicznych osób cierpiących na najróżniejsze objawy w obecności fal elektromagnetycznych: bóle czaszki, bóle zębów i dziąseł, szumy uszne (dzwonienie w uszach), zakłócenia rytmu serca, bóle stawów, niespokojny sen, zmęczenie, drażliwość... Aby chronić się przed działaniem fal elektromagnetycznych, osoby takie są zmuszone mieszkać w coraz rzadziej spotykanych lasach, górach czy jaskiniach, które jeszcze oparły się obecności fal elektromagnetycznych. W miastach, gdzie fale są wszechobecne, osoby te muszą korzystać z metalowych osłon. W słynnym badaniu opublikowanym w 2004 r., Magda Havas i David Stetzer opisali sytuację pięciu osób, które zainstalowały w domu urządzenie wpływające na zmniejszenie prądów elektromagnetycznych w powietrzu (filtr Havas/Stetzer). Oprócz przypadków osób, które zgłaszały istotne złagodzenie bólów głowy, problemów ze snem, stanów lękowych itd., opisali też przypadek jeszcze bardziej spektakularny –osiemdziesięcioletniej kobiety cierpiącej na cukrzycę. W ramach leczenia, co rano, o 7.00, przed zjedzeniem śniadania i podaniem insuliny, musiała ona mierzyć poziom cukru we krwi na czczo. Przed zainstalowaniem w domu filtra, poranny poziom cukru we krwi mierzony na czczo wynosił 152-209 mg/dL, średnio 171 mg/dL. Cukrzycę charakteryzuje poziom przewyższający 126 mg/dL, zaś stan przedcukrzycowy – poziom od 100 do 125. Nazajutrz po zainstalowaniu filtra, poziom cukru na czczo był normalny i wynosił 87 mg/dL. Nie przyjęła więc insuliny (bez której groziła jej hiperglikemia). W pierwszym tygodniu poziom cukru na czczo wynosił średnio 119 mg/dL. Filtr nie miał wpływu na poziom cukru o godz. 17. Kiedy opuszczała dom i udawała się do miejsc publicznych o wysokim natężeniu fal elektromagnetycznych, poziom cukru znacznie wzrastał 1. A mimo to, bez względu na te badania, bez względu na spektakularne programy regularnie nadawane przez telewizję, zjawisko nadwrażliwości na fale elektromagnetyczne poddaje się w wątpliwość. W dobrym tonie jest podkreślanie, że badania tych przypadków wykazały, że osoby te nie były w stanie określić na podstawie rzekomych objawów, czy rzeczywiście były one poddane promieniowaniu elektromagnetycznemu.

Towarzystwa ubezpieczeniowe się asekurują









Oficjalnie, fale elektromagnetyczne są jeszcze „niegroźne”, ale ubezpieczyciele już od dawna się asekurują. Od 2003 r. postarali się wyraźnie i pełnym zdaniem umieszczać w umowach ubezpieczeniowych z operatorami telefonii komórkowej klauzulę o nieponoszeniu odpowiedzialności za wszelkiego rodzaju szkody związane z polem elektromagnetycznym i falami elektromagnetycznymi 2. Szkody związane z falami zyskały więc taki sam status jak szkody wywołane przez azbest: nie podlegają ubezpieczeniu, nawet jeśli zaliczane są do grupy „wysokiego ryzyka”. Zresztą, razem z azbestem, fale elektromagnetyczne zostały zaliczone do kategorii 2B czynników przypuszczalnie kancerogennych listy opublikowanej przez Międzynarodową Agencję Badań nad Rakiem Światowej Organizacji Zdrowia, tak jak ołów i DDT3. I nie bez przyczyny: w ujęciu medycznym, istnieją podstawy, by sądzić, że działanie naszych komórek podlega wpływowi, a nawet jest zakłócane przez fale elektromagnetyczne, które krążą wokół nas4.

Pola magnetyczne odgrywają podstawową rolę w naszym biologicznym funkcjonowaniu


Jak wskazuje ich nazwa, fale elektromagnetyczne przenikają się ze wszelkimi prądami elektrycznymi i polami magnetycznymi. A przecież i elektryczność, i pola magnetyczne pełnią zasadniczą rolę w naszym biologicznym funkcjonowaniu i nie jest możliwe, by tego przenikania nie było. Na przykład wszystkie żywe komórki mają „plus” i „minus”, jak w magnesie. Dzięki temu mogą wchłaniać i wydalać substancje, przyciągając je lub odpychając, takie jak jony sodu i potasu (przepływ ciągły) czy jony wapnia i magnezu. Naukowcy są nawet w stanie za pomocą elektrod dokonać pomiarów elektrycznego potencjału na błonie komórkowej. Zjawisko elektryczności wykorzystują również nasze komórki nerwowe (neurony) do przekazu informacji: kiedy dotykasz czegoś dłonią, receptory skórne wytwarzają niewielki wstrząs elektryczny. Komórki nerwowe przekazują go sobie jedna drugiej poprzez synapsy, które są elektrycznymi łącznikami pomiędzy komórkami, aż do mózgu. To samo zjawisko elektryczności wykorzystywane jest w procesie myślenia. Kiedy rozmyślasz lub odczuwasz emocje, Twój mózg aktywuje się. Można by wręcz powiedzieć, że zapala się jak żarówka! Zaobserwujesz to zjawisko, poddając mózg działaniu fal magnetycznych. Fale magnetyczne są zakłócane przez wewnętrzne przepływy elektryczne, zaś pomiar tych zakłóceń wskazuje, która część mózgu pracuje. To właśnie zjawisko umożliwia diagnostykę MRI, czyli diagnostykę za pomocą rezonansu magnetycznego. Sprzęt MRI to ogromny elektromagnes, który emituje fale elektromagnetyczne przenikające Twoje ciało i w ten sposób diagnozuje jego stan.







A zatem wpływ fal elektromagnetycznych z otoczenia na ciało ludzkie to nie tylko teoria, lecz fakt. Fale te zawsze istniały, ale w przeszłości były słabe. W przyrodzie najsilniejsze fale pochodzą z ziemskiego pola magnetycznego, co tłumaczy działanie kompasu, w którym namagnesowana igła spontanicznie wskazuje kierunek północ-południe. Natomiast od czasu wynalezienia i rozpowszechnienia elektryczności nieporównywalnie silniejsze fale elektromagnetyczne opanowały nasz świat. Obecnie zalewają nas elektromagnetyczne częstotliwości od 20 Hz („pociąg elektryczny”) do miliarda Hz („komunikacja bezprzewodowa”). Ich rozwój towarzyszył rozpowszechnieniu radia w latach 20. XX w., radaru w latach 40., telewizji w latach 50., komputerów w latach 70., telefonów komórkowych w latach 90. i Wi-Fi w XXI w. Czy to możliwe, że fale te zakłócają metabolizm komórkowy, przyśpieszając proces starzenia i sprzyjając rozwojowi niektórych chorób? Czy to możliwe, że mają wpływ na Twój układ nerwowy, wywołując bóle głowy, zmęczenie, stres? Niestety, wydaje się, że odpowiedź na te obydwa pytania jest twierdząca.

Fale elektromagnetyczne przyśpieszają obumieranie komórek


W 2007 r. amerykańscy naukowcy poddali hodowle neuronów i astrocytów (komórek ludzkich) działaniu telefonu komórkowego GSM. Zaledwie po dwóch godzinach geny tych komórek zaczęły emitować inne informacje. W szczególności, uruchomiły się geny związane z apoptozą, czyli „programem informatycznym” odpowiedzialnym za przygotowanie śmierci komórek5. To jest oczywiście bardzo niepokojące badanie, które pokrywa się z wynikami fińskiego badania, w którym ekspozycja komórek na fale emitowane przez telefon komórkowy spowodowała stwierdzenie zmian w strukturze białek wytwarzanych w tych komórkach6, co nie dziwi o tyle, że ostatecznie wszystkie mechanizmy biochemiczne opierają się na wymianie elektrycznej. Ważne natomiast, by pamiętać, że badania te były prowadzone na komórkach hodowlanych, nie zaś na żywych organizmach.

Fale elektromagnetyczne a stres


Wskutek tych badań, badacze zajęli się prowadzeniem badań na organizmach żywych, zaczynając od roślin. Gérard Ledoigt z Uniwersytetu im. Pascala w Clermont-Ferrand opublikował wyniki doświadczenia na pędach pomidorów, które poddano działaniu pola elektromagnetycznego odpowiadającego polu wytwarzanym przez telefon komórkowy. Zaledwie po dziesięciu minutach, komórki zaczęły syntezę znacznych ilości tzw. „cząsteczek stresu”: kalmoduliny, inhibitora proteinazy7.







Są to takie same cząsteczki jak w komórkach ciała ludzkiego, można więc przypuszczać, że reagują w taki sam sposób. Być może, obecność telefonów komórkowych i fal Wi-Fi w miejscach publicznych, biurach i mieszkaniach sprzyja rozpowszechnieniu stresu. Iskrzy w powietrzu - mawiali starożytni: rzeczywiście tuż przed burzą, gdy atmosfera jest naładowana elektrostatycznie, w stadach wrze; zwierzęta się atakują nawzajem, a są i takie, które są bardzo zaniepokojone. Dlaczego więc ludzie mieliby być odporni na to zjawisko? Tę samą obserwację potwierdzają nauczyciele w szkołach. Przychodzi ulga, a wręcz radość, kiedy wreszcie słychać grzmot i spadnie deszcz, który zmywa elektryczność obciążającą atmosferę. Szczególnie podatne na to zjawisko są dzieci, gdyż czaszka dziecka jest cieńsza i bardziej miękka. Pochłania ona o 60% promieniowania elektromagnetycznego więcej niż czaszka osoby dorosłej. Badanie opublikowane w czasopiśmie Epidemiology wykazało, że intensywne korzystanie z telefonu komórkowego przez dzieci, a zatem ekspozycja na fale, wiąże się z 80% większym ryzykiem stwierdzenia nadaktywności i zaburzeń zachowania8.

Fale elektromagnetyczne sprzyjają powstawaniu guzów w mózgu


W 2011 r., naukowcy uderzyli na alarm po zbadaniu wszystkich dostępnych danych na temat korzystania z telefonów komórkowych. Wywnioskowali bowiem, że korzystanie z telefonu komórkowego w dłuższym okresie czasu podwaja ryzyko guza mózgu9. Inne badanie, opublikowane w czasopiśmie Pathophysiology w październiku 2014 r., zostało przeprowadzone na dwóch grupach dorosłych cierpiących na guza mózgu. Badacze stwierdzili, że ryzyko rosło wraz intensywnością korzystania z telefonu komórkowego. Ryzyko jest jeszcze większe w przypadku osób, które rozpoczęły użytkowanie telefonu komórkowego, zanim ukończyły 20 lat. Ryzyko to wzrasta o 10%-60%, średnio o 30%10. Są to informacje podane do publicznej wiadomości. Wydaje się jednak, że słyszała o nich tylko ta część populacji, która, rozmawiając przez telefon, korzysta ze słuchawek lub zestawów głośnomówiących. Ale niestety, takie środki ostrożności nie wystarczą.

Jak się zabezpieczyć?


Moim zdaniem podstawowym zabezpieczeniem jest ograniczenie ekspozycji na fale elektromagnetyczne. Pierwszy krok, najważniejszy dla zdrowia, i zresztą nie tylko ze względu na fale, polega na przeprowadzce i – jeśli to konieczne – zmianie zawodu.







Większość z nas żyje w przekonaniu, które wtłoczono nam do głowy, że nie mamy wyboru – wyda się to radykalne, a nawet niewykonalne. Nie mówię, że to proste. Mówię tylko, że bardzo wielu ludzi zdecydowało się wyprowadzić daleko od centrum miasta, często za cenę niższego wynagrodzenia, ale dzięki temu jakość ich życia wzrosła. Nie powiem nic więcej w tym ważnym temacie, do którego jeszcze kiedyś wrócę. Nie śpij obok telefonu komórkowego. Nie tylko należy go wyłączać i ładować na drugim końcu mieszkania, ale także przechowywać go jak najdalej od siebie; zresztą, jeśli możesz, po prostu obchodź się bez komórki! Ogólnie rzecz biorąc, sprzęty elektryczne w domu instaluj i montuj na ścianach nabliżej tych zewnętrznych. Nie umieszczaj żadnego sprzętu elektrycznego w sypialni, i dopilnuj, żeby nie było go również po drugiej stronie ściany, przy której stoi Twoje łóżko. Unikaj tanich i energooszczędnych świetlówek kompaktowych, zawierających elementy elektroniczne generujące fale niskiej częstotliwości. Pilnuj zwłaszcza, by elementów takich nie zawierały lampy przy łóżku, zaś świetlówki kompaktowe zastąp żarówkami LED o ciepłej barwie światła. Korzystaj z komputera z płaskim monitorem i jak najdalej odsuń się od monitora, ustawiając go na biurku jak najdalej od siebie. Używaj klawiatury i myszki podłączonych za pomocą kabli. Unikaj podłączania komputera do Internetu za pomocą Wi-Fi, korzystaj z kabla. Jeśli korzystasz z komputera przenośnego, nie stawiaj go na kolanach ani na brzuchu. W miarę możliwości korzystaj z dodatkowej klawiatury, myszki i jeśli możliwe również zewnętrznego monitora. Jak najdłużej pracuj na baterii, zamiast go ładować. Do ładowania wynieś go do odrębnego pomieszczenia w domu. Ograniczaj korzystanie z oświetlenia elektrycznego. Odkryjesz przyjemności życia w naturalnym rytmie cyklu słonecznego. Kiedy wieczorem rozmawiasz przez telefon lub masz gości, przyciemnione światło nie tylko wystarczy, ale pomoże również stworzyć bardziej towarzyski nastrój. Wyłączaj na noc wtyczkę Wi-Fi. Maksymalnie ogranicz rentgen, USG, rezonans magnetyczny, echo. Postaraj się znaleźć lekarza, któremu będzie się chciało i który będzie w stanie diagnozować Cię bez zasłaniania się skomplikowanymi badaniami. Jeśli masz w domu niemowlę, unikaj babyfonu: emituje on silne pulsacyjne mikrofale, szczególnie groźne dla mózgu malucha.

 

Zdrowia życzę, Jean-Marc Dupuis  

 

Artykuł pochodzi z newslettera Poczta Zdrowia, przekazującego najnowsze, potwierdzone badaniami naukowymi, informacje o naturalnych metodach leczenia i zapobiegania chorobom. Można go  bezpłatnie  zaprenumerować na stronie www.PocztaZdrowia.pl    

 

Źródła:







1) Dirty Electricity and Electrical Hypersensitivity: Five Case Studies. http://www.emfandhealth.com/HavasStetzerWHODirtyElectricityStudies.pdf

2) Les assureurs n’assurent plus ‘les dommages de toute nature causés par les champs et ondes électromagnétiques’ – 19/02/2003. http://www.robindestoits.org/Les- assureurs-n-assurent-plus-les-dommages-de-toute-nature-causes-par-les-champs-et- ondes-electromagnetiques-19-02-2003_a41.html

3) Classification 2B des hyperfréquences par l’OMS : communiqué n°200 et 208 de l’OMS/IARC.

4) Dirty Electricity and Electrical Hypersensitivity: Five Case Studies. http://www.emfandhealth.com/HavasStetzerWHODirtyElectricityStudies.pdf

5) Exposure to cell phone radiation up-regulates apoptosis genes in primary cultures of neurons and astrocytes. http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17187929

6) Mobile phone radiation causes changes in gene and protein expression in human endothelial cell lines and the response seems to be genome- and proteome- dependent. http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16878295

7) Les tomates souffrent sous l’effet des ondes. http://www.leparisien.fr/societe/les- tomates-souffrent-sous-l-effet-des-ondes-09-02-2008-3296041331.php

8) Divan HA, Kheifets L, Obel C, Olsen J., Prenatal and postnatal exposure to cell phone use and behavioral problems in children, Epidemiology. 2008 Jul;19(4):523-9

9) Mobile phones and head tumours. The discrepancies in cause-effect relationships in the epidemiological studies – how do they arise? https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/21679472

10) Mobile phone and cordless phone use and the risk for glioma – Analysis of pooled case-control studies in Sweden, 1997–2003 and 2007–2009. http://www.pathophysiologyjournal.com/article/S0928-4680(14)00064-9/abstract








Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Art

Siódmy miesiąc życia dziecka

27.02.2016
Siódmy miesiąc życia dziecka

Siódmy miesiąc życia dziecka to zwiastun zmian. Czas, kiedy miałaś pewność, że zastaniesz malucha tam, gdzie go zostawiłaś, odchodzi powoli w niebyt. Dziedzic jest coraz mniej zainteresowany kontaktami z ludźmi. Teraz jego głównym celem jest zdobywanie i poznawanie otaczającego go świata. Jeśli jeszcze nie zabezpieczyłaś swojego mieszkania przed małym odkrywcą, zrób to jak najszybciej. Nim się obejrzysz, znajdziesz go w stercie ubrań wyciągniętych z szafy lub kosztującego mąkę z własnoręcznie rozerwanej torebki. Maluchy  w tym wieku bez problemu radzą sobie z samodzielnym konsumowaniem biszkopta lub sucharka. W codzienności coraz więcej gaworzenia i uśmiechów. Większość dzieci potrafi siedzieć bez podparcia, podtrzymywane w pozycji stojącej utrzymać ciężar własnego ciała i protestować przy próbach odebrania posiadanego przedmiotu. Te pełzające ćwiczą nową umiejętność przesuwając się w kierunku pożądanego przedmiotu, a zabawom w „a kuku” nie ma końca. Maluch potrafi tworzyć coraz dłuższe zbitki samogłosek z głoskami, takie jak: „ga ga ga ga”, „ma ma ma ma”, „da da da da” itp. Niektóre dzieci podejmują próby raczkowania lub stania z podparciem. Nie sprawia im też większego problemu przekładanie przedmiotu z rączki do rączki. Nieliczne maluchy potrafią wstać z pozycji siedzącej, usiąść z leżenia na brzuchu czy poruszać się wzdłuż mebli. Co niektórzy rodzice usłyszą tak wyczekane „mama” i „tata”, lecz dziedzic nie będzie rozumiał sensu wymawianych słów. Po ukończeniu siódmego miesiąca twoje dziecko  może nawet potrafić bawić się w „kosi kosi łapki” lub pokazywać „pa pa”. Czas mija nieubłaganie. Nim się zorientowaliście minęło już ponad pół roku waszego wspólnego życia. Masz wrażenie, że tyle się wydarzyło i tak wiele już potrafisz. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak wiele cię jeszcze czeka. Przed wami wiele wspaniałych przygód, wyzwań, radości, ale i trosk. Staraj się każdy dzień wykorzystać do granic możliwości i zachowywać w pamięci te wszystkie niesamowite chwile. Dzieci tak szybko rosną, że już niedługo przyjdzie wam się zmierzyć ze szkolnym mundurkiem i pierwszymi znajomościami. Życie jest wspaniałe. Nigdy o tym nie zapominaj. Nawet w tych gorszych chwilach.   Autor: Matvijewna Grządkowska

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Strefa lekarza Zaloguj się Zarejestruj się