Miłość – lekarstwem
Miłość, która leczy
Cudem jest już to, że sama ta chęć współczucia powoduje uczucie ulgi u tych, którzy cierpią. Ulgę, czasem nawet radość i początek zdrowienia. Tak, nie waham się mówić o cudzie, bo to nie do wiary, kiedy się o tym pomyśli, a mimo to jest nam to tak znajome. Ile to razy w moim życiu rozgrywają się takie sceny: moje dzieci podczas zabawy lub sprzeczki robią sobie jakąś krzywdę i naprawdę cierpią, płacząc wniebogłosy. Przybiega wtedy ich mama albo ja sam. Robimy minę, wykrzykujemy „ochy” i „achy” przed tym rozbitym kolanem, dziecko patrzy na nas przez łzy, widzi, że też cierpimy z tego powodu... i już płacz zamienia się w szloch, źródełko łez wysycha... Ból nie jest już tak straszny, wkrótce zacznie się rekonwalescencja. Byłoby naiwnym albo raczej pesymistycznym myśleć, że u dorosłych rzeczy nie działają tak samo. Nie bez powodu, kiedy przydarzy Ci się coś złego, być może dzwonisz do osób, które kochasz. Nieświadomie wiesz, że opowiedzenie o swoim nieszczęściu pozwoli się nim podzielić, w dosłownym znaczeniu słowa „dzielić”. „Rozdajesz” odrobinę cierpienia każdemu wokół, a dzięki temu Twoje cierpienie zmniejsza się i staje się łatwiejsze do zniesienia.
Nie daj się zwieść obojętności
Oczywiście, mamy również zdolność wyobraźni, dzięki której możemy się „opancerzyć” na cierpienie. Takie opancerzanie polega na myśleniu o czym innym, by nie widzieć cierpienia, na które właśnie patrzę, zachowywać się, jakby go nie było. I tak właśnie ratownicy medyczni transportujący osobę poparzoną mogą głośno rozmawiać o wakacjach, o ostatnim filmie, a nawet głośno się śmiać. Nawet jeśli wydaje się to szokujące, to trzeba zrozumieć, że ta pozorna obojętność jest możliwa tylko dlatego, że oni udają, że nie wiedzą, że osoba obok nich cierpi. Gdyby musieli przestać rozmawiać i spojrzeć na „człowieka cierpiącego”, prosto w jego oczy, zobaczyć jego rany, rozmawiać z nim, nie mogliby nie poczuć w swoim własnym ciele części jego cierpienia. Osoby pracujące w szpitalach, ośrodkach opieki paliatywnej, strażacy ratujący ofiary wypadków drogowych oraz żołnierze, wszyscy rozwijają tę zdolność udawania, wyabstrahowania (wyjścia poza) z rzeczywistości, w pewien sposób.
Sadyści i psychopaci
W filmach i w telewizji i chętnie mówi się o sadystach, którzy rzekomo czerpią przyjemność z cierpienia innych. W rzeczywistości, ta „przyjemność” nie ma nic wspólnego z prawdziwą przyjemnością, którą odczuwa się na przykład w ramionach ukochanej osoby, oglądając piękny zachód słońca. Przyjemność sadystyczna jest przyjemnością paradoksalną, związaną z bólem, który sam sobie zadaje, patrząc na cierpienie innych. Jest jeszcze całkiem odrębny przypadek „psychopatów”, z których grona wywodzą się seryjni mordercy. Są to bardzo szczególne przypadki chorych umysłowo, dobrze opisane przez psychiatrów. Chorym tym brakuje w mózgu pewnej naturalnej funkcji, dokładnie tak samo, jak komuś może brakować zdolności widzenia, mówienia lub pamięci.
Zachować nasze człowieczeństwo
Oczywiście, im więcej ruszamy się we wszystkie strony, im więcej spotykamy ludzi, których nie zobaczymy już nigdy więcej, tym łatwiej nam udawać, że ich tam nie ma, koncentrując się na własnych myślach. Narzekanie na anonimowość w wielkich miastach i samotność w tłumie stało się już tematem powszechnym. Lecz jest to banalne, gdyż to całkiem normalne zjawisko. Normalne jest, że nie interesujemy się każdym, skoro codziennie przed naszymi oczami przesuwają się tysiące twarzy. Mieszkańcy małych miasteczek, w których panuje jeszcze ciągle pewna bliskość, nie są wcale lepsi od mieszkańców dużych miast. Nie są ani bardziej ludzcy, szczodrzy czy wrażliwi. Po prostu jest ich mniej, więc siłą rzeczy częściej spotykają te same osoby i stąd okazja do rozmów, widywania się czy lepszego poznania. To oczywiście nie zwalnia nas od tego, by starać się uśmiechać, być miłym i otwartym w stosunku do innych osób w wielkich miastach. Osobiście uważam za okropne, kiedy ludzie chodzą wszędzie w słuchawkach wetkniętych w uszy, broniąc się tym samym przed najmniejszą próbą komunikacji z innymi. To samo, jeśli chodzi o zasłanianie twarzy kapturami, szalikami, czapkami, a nawet wielkimi ciemnymi okularami: przy najlepszych nawet chęciach drugiej strony, tworzy to atmosferę obojętności, a nawet wrogości, z którymi nie sposób sobie poradzić. Ale bez względu na to, co się dzieje, to wszystko nie zmienia naszej natury. To nie zmienia w żaden sposób tej nadzwyczajnej zdolności współczucia, którą nosimy w sobie, jednego z najpiękniejszych wyrazów miłości. Wykorzystujmy ten skarb.
Komentarzy: 0