Art

Tęsknota za mamą... – o czym mi mówi?

25.06.2014
Tęsknota za mamą... – o czym mi mówi?

Co czujesz, kiedy myślisz o Twojej relacji z mamą? Może i Ty w pewnym momencie uświadamiasz sobie, że relacja z nią nie jest taka, o jakiej marzysz dla swojego dziecka i tak naprawdę... dla siebie? Jak budować satysfakcjonujące relacje z bliskimi rozważa Magdalena Sendor.

 

Ostatnio w niezobowiązującej rozmowie ze znajomym pojawiła się zajawka o nieuporządkowanych relacjach, między innymi tych z matką. Zakończyliśmy banalną konkluzją: niektórych relacji nie da się zmienić. Rozmowa była krótka, w warunkach publicznych, niemniej jednak miałam po niej mały niesmak: jak to „nie da się zmienić”? Ogarnęła mnie panika z powodu uświadomienia sobie, że w tych słowach przejawia się przekonanie, że nie mam na coś wpływu. A ja lubię mieć wpływ. Po kilku oddechach przyszła też jednak inna refleksja. Owszem, w relacji z mamą, jako dorosłe dziecko, mam wpływ do pewnego momentu, do połowy, tam, gdzie zaczyna się jej wpływanie na tę relację.

Relacja rodzic – niepełnoletnie dziecko

Bo historia jest taka... Zostałam mamą. Zaczęłam budować swoją relację z dzieckiem, ustanawiać nasze zasady, rysować naszą mapę wartości, którą chcę podążać. I wszystko pięknie, mam poczucie wpływu na to, co się tworzy, co jeszcze przed nami. Te zasady, mapa zmieniają się wraz z dojrzewaniem mojego dziecka do mówienia „Nie!”, do proponowania przez nie zasad, podkreślania jego wartości. I tak mamy i będziemy mieli różne momenty. Wzlotów i upadków, kłótni i radości.

Może i Ty masz taką historię? Może i Ty w pewnym momencie uświadamiasz sobie, że relacja z Twoją mamą nie jest taka, o jakiej marzysz dla swojego dziecka i tak naprawdę... dla siebie. Ba, może wiedziałaś już o tym wcześniej, próbowałaś różnych sposobów, aby się to zmieniło, a jednak nic się nie zmieniło lub nadal nie jest to tym, za czym tęsknisz. A tak się starałaś.

Aby nie pogrążyć się w poczuciu winy czy bezsilności, warto pamiętać, że w relacji rodzic – niepełnoletnie dziecko to faktycznie tylko rodzic jest odpowiedzialny za relację, za podtrzymywanie jej, pielęgnowanie. To on wciąż wychodzi z propozycją nawiązania kontaktu, jeśli został on zerwany lub dziecko go nie szuka. To rodzic jest odpowiedzialny za stwarzanie takiej przestrzeni, by dziecko czuło się bezpiecznie, akceptowane i pełnowartościowe.

Relacja rodzic – dorosłe dziecko

W relacji rodzic – dziecko pozostajemy do końca życia. Rola rodzica nie kończy się, póki jest dziecko, a rola dziecka nie kończy się, póki jest rodzic. Jednak w pewnym momencie wchodzimy w relację dorosły rodzic – dorosłe dziecko. I jak w każdej relacji między dorosłymi, odpowiedzialność za tę relację należy podzielić na połowę. Jako dorosłe dziecko możesz zadecydować o wszystkim sam, jak chcesz. Możesz zareagować, jak reagowałaś dotychczas jako dziecko: krzykiem, płaczem, oskarżaniem. Jednak jako dorosła osoba wiesz już coraz bardziej, jakie to ma konsekwencje dla relacji. I tu jest Twoja strefa wpływu. Możesz bowiem też zareagować próbami odbudowana więzi, nawiązywania kontaktu, które mogą zostać przyjęte lub nie.

Kontakt – głęboka potrzeba

Porozumienie Bez Przemocy (ang. Nonviolent Communication), podejście do komunikacji międzyludzkiej sformułowane przez Marshalla B. Rosenberga, zaprasza nas do zauważenia swoich potrzeb, zadbania o nie. Potrzeby to życiowa energia, która mówi Ci, w którym kierunku chcesz podążać. Do potrzeb można dotrzeć między innymi dzięki uczuciom. One są drogowskazami. Co czujesz, kiedy myślisz o Twojej relacji z mamą? Być może radość? Smutek? A może tęsknotę, o której wspominam w tytule tego artykułu? Kiedy wezmę to uczucie pod mikroskop, dojdę na przykład do jednej z potrzeb: potrzeby kontaktu z drugim człowiekiem.

Pojęcie „być w kontakcie” trudno opisać słowami, jest to bowiem kwestia doświadczania kontaktu, tego momentu, dłuższego lub krótszego głębokiego porozumienia, ciekawości i troski. Każdy z nas z pewnością przynajmniej raz tego doświadczył. I jednocześnie też każdy z nas ma pewnie inny pomysł na dochodzenie do tego doświadczenia.

•          Czym dla Ciebie jest kontakt?

•          Czego potrzebujesz, aby poczuć, że jesteś w kontakcie z drugą osobą? Z mamą?

•          A czego potrzebuje druga osoba – w tym przypadku Twoja mama – aby mieć poczucie, że jest z Tobą w kontakcie? Być może każda z Was ma inną strategię na zaspokojenie potrzeby kontaktu i z tego powodu się mijacie. Ty być może pragniesz jednego dłuższego spotkania raz na tydzień, a mama woli krótkie, codzienne telefony z pytaniem: „Jak sobie radzisz?“. Żadna z tych strategii nie jest ani zła, ani dobra. Jest, jaka jest. Może zaspakajać potrzebę kontaktu, bądź nie. Jeśli nazwiecie to sobie, łatwiej będzie znaleźć jedno rozwiązanie, które usatysfakcjonuje obie strony.

 

Jeśli jednak uda Ci się uznać i uszanować, że obie macie tę samą potrzebę kontaktu, tylko w inny sposób ją zaspokajacie, być może pojawi się przestrzeń na nowe rozwiązania, akceptację i ciekawość. Ciekawość może być początkiem zmiany tej relacji!

 

 

A na koniec pragnę wesprzeć Cię dwoma pytaniami:

1. Jak namalowałabyś, zaśpiewałabyś, zatańczyłabyś Twoją wymarzoną relację z mamą?

2. Czy widzisz dziś choćby jedną radosną rzecz, którą mogłabyś zrobić, aby zbliżyć się do takiej barwy tej relacji? Pamiętaj, że masz pełną paletę wyboru od zacieśniania więzi do zerwania jej i wszystkie odcienie między tymi dwiema opcjami. Pytaj wciąż siebie: czego pragnę dla tej relacji?

 

Tekst: Magdalena Sendor, Z wykształcenia dziennikarka i europeistyka, z zamiłowania trenerka i mediatorka w duchu empatii, z marzeń autorka książek.

E-Magazyn Endorfina, Tekst pochodzi ze współpracującego serwisu: http://www.dojrzewalnia.pl/endorfina

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Art

Kiełki. Poznaj ich wartość! Część 1.

24.06.2014
Kiełki. Poznaj ich wartość! Część 1.

Czy wiecie jak można dostarczyć sobie wszystkich niezbędnych wartości nie uciekając się do syntetycznych suplementów?   Odpowiedzią są kiełki! Każda roślina bez względu na swoją wielkość wyrasta z maleńkiego nasionka, które zawiera wszystko co niezbędne. Natura dbając o dobre potomstwo, które zapewni przetrwanie gatunku zadbała o to, by nasiona roślin wyposażone były we wszystko co najcenniejsze, by odpowiednio wyrosnąć, a w przyszłości również wydać nowe nasiona. Kiedy tylko zapewni się im odpowiednią ilość wody oraz światła wypuszczają kiełki. W tej fazie zgromadzone składniki odżywcze, dzięki odpowiedniej temperaturze, pod wpływem wilgoci oraz enzymów ulegają przemianom w związki łatwo przyswajalne przez organizm.   Kiełki są doskonałym źródłem mikroelementów, witamin, soli mineralnych oraz wielu innych substancji odżywczych. Obfitują w bardzo wartościowe dla organizmu białka oraz błonnik. Informacja cenna szczególnie dla wegetarian: zawierają kwasy tłuszczowe omega-3, które powszechnie wiadomo dostarcza się w diecie rybnej. A to, co zaciekawi osoby dbające o linię to fakt, iż są o wiele mniej kaloryczne niż nasiona oraz wytwarzane z nich produkty.   Kto regularnie zajada się kiełkami na pewno uniknie wielu schorzeń, ponieważ w łatwy sposób wzmacnia system odpornościowy, uzupełnia niedobory witamin oraz składników mineralnych. Dieta zasobna w kiełki ma również właściwości przeciwnowotworowe.   A skąd wziął się zwyczaj ich jedzenia? Przywędrował do Europy z Dalekiego Wschodu. Według chińskiego podania kiełki zostały odkryte przez żeglarzy wyprawiających się w górę rzeki Jang-tse-kiang w poszukiwaniu innych, ciekawych lądów. Podczas wyprawy, na statku zabrakło jedzenia, a jedynym co zostało to suszona fasola, która pod wpływem wilgoci wypuściła pędy. Nie mając nic innego do wyboru spożyli ją, tym samym okrywając walory smakowe oraz zdrowotne. Również nasi europejscy pradziadowie doceniali ich właściwości. W XVIII w. angielski podróżnik James Cook podczas wielomiesięcznych wypraw kiełkował na swoich okrętach ziarno, które zapewniało marynarzom cenną witaminę C, chroniącą przed bardzo groźnym wtedy szkorbutem.  

 

Autorka: Clementine Zielińska

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Art

O złości i Żywej Wyobraźni

23.06.2014
O złości i Żywej Wyobraźni

Irytacja, gniew, złość, wściekłość, furia to odcienie tej samej emocji, czy też całkiem różne uczucia? Czy obezwładniają cię, czyniąc z ciebie bezbronną ofiarę, czy też powodują, że wybuchasz jak nieposkromiony wulkan, niszcząc wszystko co naokoło? Czy wrzucasz je do "jednego worka", nie chcąc na nie patrzeć, czy rozpoznajesz je, odróżniasz i potrafisz korzystać z ich siły? Możesz się bezkrytycznie poddać złości, ale możesz też zauważyć swój gniew i zobaczyć, że jest sygnałem. Sygnałem do obrony twoich granic, sygnałem, że teraz lub w przeszłości zostały one przekroczone. Możesz pozwolić mu się obezwładnić, ale możesz też skorzystać z jego siły i energii, dzięki której ochronisz integralność ego i poczucie własnej wartości. W dawnych czasach ludzie siadali naokoło ognia wieczorami, sięgali do wyobraźni i doświadczeń i opowiadali najróżniejsze historie. Zawsze te historie dotyczyły aspektów ich życia, szczególnie tych najważniejszych, właśnie takich jak emocje - m.in. złość. Dziś rzadko siadamy naokoło ognia, ale wciąż możemy skorzystać z Żywej Wyobraźni (ang. deep imagery), która jest potężną metodą interakcji z tym, co wewnątrz nas, z naszymi myślami, emocjami, odczuciami ale także z ciałem fizycznym i jego energią. Żywa Wyobraźnia to prosta technika, która posługuje się wizualizacją, lecz wykracza daleko poza nią. Jest to proces pełen życia, który omija nasz logiczny umysł i zaprasza do interakcji z wewnętrznymi obrazami – symbolami różnych elementów naszej osobowości. Poprzez prostą, naturalną właściwość, którą posiada każdy z nas zaprasza do uczenia się i akceptacji siebie, integracji osobowości i fundamentalnych zmian tych aspektów nas samych, które już dłużej nam nie służą. Dzięki opowieściom z głębokiej, symbolicznej wyobraźni i podróżom w głąb siebie możemy również sięgać do tych momentów, kiedy powstała w nas złość i do tych, kiedy czyjaś złość nas dotknęła. Popatrzeć wstecz na to, jakie ziarno pozwoliło urosnąć tak wielkiej, niepohamowanej emocji. Spojrzeć na nią z dystansu i zobaczyć, ile w niej siły i możliwości. Nauczyć się korzystać z niej jak z ognia. Ognia, który może cię spalić, ale jeśli nauczysz się odpowiednio go używać, oswoisz go jak dzikie zwierzę. Jeśli gotując dodasz ognia za mało - zupa się nie dogotuje, jeśli dodasz za dużo - wykipi, ale jeśli uda ci się znaleźć tą odpowiednią ilość, ugotujesz na nim najlepszą na świecie potrawę. Złość potrafi niszczyć, ale potrafi też chronić, ma wiele aspektów i składa się z wielu przenikających się emocji. Wyobraźnia potrafi objąć je wszystkie i poprzez opowiadanie pokazać wielką mądrość ludzkiej natury, która w nich drzemie. Posłuchaj opowieści o dwóch różnych wewnętrznych podróżach – Reni o rekinie i króliku, i Justyny o szakalu i delfinie, a może i w tobie urodzi się twoja własna historia o złości, gniewie, furii... Opowieść o rekinie i króliku Zapytałam o zwierzę złości i pojawiły się dwa. Królik był mały i bojaźliwy. Siedział wewnątrz kręgu i wybałuszał oczy. Rekin opływał dookoła granice kręgu sprawdzając, czy są bezpieczne. Królik wciąż się bał, a Rekin przemawiał spokojnie do Królika: "Nie bój się, jest bezpiecznie, jest bezpiecznie..." Królik nie ufał jednak Rekinowi i sam chciał być taki duży jak on i umieć się złościć jak on. I stać na straży granic - ale kompletnie nie wiedział jak. Rekin powtarzał, że to niepotrzebne, bo on zadba o jego bezpieczeństwo. Z Rekinem nie ma żartów, ale też atakuje tylko wtedy, gdy naprawdę jest to potrzebne, ma też w zwyczaju uprzedzać zanim zaatakuje, a Królik zupełnie inaczej - podskakuje jakby szukał zaczepki, taki prowokator. Nie jest pewny, czy da radę, więc ze strachu i stresu czasem atakuje bezmyślnie i często nie tego, kogo trzeba. (Pewna Kaczka zasugerowała nawet ostatnio, by koił nerwy częściej, pływając z nią w stawie, ale Królik “nie miał czasu”, bo zajmował się złoszczeniem się, sam już nie wie na kogo). Królik jednak ma w sobie dużo cierpliwości i potrafi z niej korzystać, kiedy jest tylko zrelaksowany i spokojny. W takim stanie - gdy ktoś się złości, to On - Królik szybko się koncentruje, zatrzymuje się w tym, co robi, wyciąga ze swojej futerkowej kieszeni dwa przenośne krzesełka, siada i potrafi wysłuchać i być w kontakcie, jak mało kto. Tej umiejętności Rekin nie posiada. Każde z nich ma swoje miejsce, źle się dzieje, gdy próbują te miejsca zamieniać. Wtedy powstaje konflikt i sporo zamieszania. Rekin w środku kręgu jest bardziej nieobliczalny i niebezpieczny, może ugryźć nawet siebie samego, a Królik na granicach nie daje sobie rady. Ale też Królik, jeśli jest na swoim miejscu i czuje, że Rekin dba o jego bezpieczeństwo, może urosnąć i wtedy staje się jak terapeuta - taki mądry i wyrozumiały. Może wzrastać, rozwijać się i stać się naprawdę dojrzałym, pewnym siebie, a równocześnie bardzo tolerancyjnym stworzeniem. To ważne więc, by Królik dał się sobą zaopiekować przez Rekina, by dbał o relaks, a wtedy Rekin może pływać sobie po obrzeżach tak jak lubi i dbać o Królika. Opowieść o szakalu i delfinie Szakal mieszkał na pustyni. Szakal był chory, miał wyliniałe futro, jakby egzemę na skórze. Był słaby i potrzebował pomocy. "Jak mogę ci pomóc?" zapytałam. "Wyliż mnie" poprosił. Uuu, jak tu wylizywać takie chore ciało, ludzie tego nie robią... i w tym momencie zamieniłam się w szakala. Zaczęłam wylizywać chore zwierzę, a on stawał się coraz silniejszy i silniejszy. Kiedy jego skóra już była całkiem zdrowa, pobiegliśmy razem nad wodę, gdzie spotkaliśmy Delfina. Zaprosił nas, żeby z nim popływać, więc podążyliśmy za nim. Wypłynęliśmy na głęboką wodę i wtedy poczułam, że musimy uciekać, że za nami jest niebezpieczeństwo i że jest tylko jeden dobry kierunek w którym trzeba podążać. Zaraz obok mnie płynął Szakal, a przede mną Delfin. Delfin był równie przerażony jak ja, ale uspokajał mnie, dając mi do zrozumienia, że to naturalna reakcja - jeśli pojawia się niebezpieczeństwo to naturalnym jest ruch w kierunku, który odczuwasz jako bezpieczny, otwarty. Przypomniał mi, jak bardzo delfiny lubią się bawić i że tylko czasem muszą niektóre sytuacje potraktować poważnie i szybko uciekać. Poczułam jak cała woda napiera na mnie i jak ja muszę mocno poruszać całym ciałem, żeby się z tej sytuacji wydostać, żeby nie dać się zgnieść. Poczułam jak złość we mnie rośnie i pomaga mi szybciej płynąć, odpychać się, zachować siebie samą i znaleźć bezpieczne miejsce, gdzieś dalej. Poczułam jak wielka jest w niej energia i jak dobrze jest móc z niej skorzystać, żeby uciec w bezpieczne miejsce. I wtedy Szakal połączył się z Delfinem i został już tylko Delfin, który pokazał mi, że woda w której jesteśmy to łono matki. "Tu pierwszy raz przeżyłaś złość..." powiedział. Nie mogłam tego zrozumieć, ale kiedy odczułam jak ściany łona napierają na moje ciało, które tym razem było ciałem noworodka, zobaczyłam jak potrzebna jest złość tej małej istotce, po to aby się poruszać, wypychać całym ciałem do przodu, do miejsca, gdzie jest wyjście... trzeba tyle wysiłku w to włożyć, tyle pracy... ale tam za wyjściem już jest spokój, otwarta przestrzeń, światło. Delfin bierze mnie na grzbiet i płyniemy spokojnie, bawiąc się na falach. Tekst: Justyna Rosa pierwsza w Polsce trenerka pracy z Żywą Wyobraźnią. Renata Mazur-Ponikiewicz specjalistka Counsellingu Gestalt, trenerka rozwoju osobistego, pracownik socjalny. E-Magazyn Endorfina, Tekst pochodzi ze współpracującego serwisu: http://www.dojrzewalnia.pl/endorfina  

Dodaj swój komentarz

Komentarzy: 0

Strefa lekarza Zaloguj się Zarejestruj się