Odbieramy nasze dziecko z przedszkola. Jesteśmy troskliwymi rodzicami, więc mniej lub bardziej automatycznie zadajemy pytani:. „Co było dzisiaj na obiadek? Smakowało Ci? A zjadłeś całą zupkę?” – pada pierwsze, to najważniejsze. Nasza rodzicielska uwaga wędruje prosto do przedszkolnego stołu. Zupełnie inaczej niż u dziecka, które w tym przypadku niechętnie zaspokaja naszą ciekawość. Dla niego jadłospis i codzienne posiłki należą do spraw mało ważnych a często też i nie do końca przyjemnych. Szczególnie, kiedy maluch ma problemy z apetytem czy przekonaniem się do przedszkolnego menu. Co więcej, od obiadu wydarzyło się już tyle, że trudno nawet przypomnieć sobie „co było”.
Pani wychowawczyni natomiast, na rodzicielskie pytanie o charakterze ogólnym „I jak tam dzisiaj (było), pani Ewo?” odpowiada pospiesznie „Zupka pięknie zjedzona, z drugim trochę gorzej”. Czy to efekt doświadczenia, empatii i chęci zadowolenia nas, rodziców? W niektórych przedszkolach nawet, specjalnie dla rodziców wiszą tablice z nazwiskami dzieci, rodzajami posiłków oraz informacjami uzupełnianymi przez wychowawcę np. wg trójstopniowej skali: zjadł, średnio zjadł, nie zjadł.
Żywienie małych dzieci, a później przedszkolaków, jest niewątpliwie bardzo ważne. Jest przecież warunkiem zdrowego ogólnego rozwoju, prawidłowego funkcjonowania mózgu oraz dobrego samopoczucia naszych dzieci. Jest też jednym z najbardziej emocjonujących tematów rozmów wśród rodziców przedszkolaków. Dyskusje wokół dziecięcego nie-jedzenia niestety często wzbudzają nieprzyjemne emocje. Samo nie-jedzenie jest przyczyną wielu konfliktów i frustracji na linii dziecko-rodzic a czasem też rodzic-przedszkole. Czy musi tak być?
ŚWIĘTA ZASADA ŻYWIENIA
Specjaliści powtarzają, że kluczem do sukcesu, tzn. do zminimalizowania problemów wokół nie-jedzenia dzieci jest zasada, która brzmi: dziecko samo powinno decydować CZY i ILE będzie jadło, a zadaniem rodziców jest jedynie ustalanie CO, JAK i KIEDY mu podamy. Większości z nas – rodziców, na pewno trudno przyjąć to za dobrą monetę, ale może warto spróbować? Ale… jak to zrobić?
Oprócz wskazówek (o nich za chwilę) stańmy oko w oko z własnymi błędami w dziedzinie żywienia przedszkolaków. Najczęstsze z nich, wg dra n. med. Piotra Albrechta (pediatry i gastrologa) to:
• nadmierna podaż soli i cukru
• nadmierne spożycie soków i słodkich herbatek
• stosowanie mało urozmaiconej diety
• wysokokaloryczne przekąski w ciągu dnia
• stosowanie jedzenia (zwłaszcza słodyczy) jako nagrody
• pośpiech przy jedzeniu
• zła atmosfera w czasie wspólnych posiłków
PO PIERWSZE ATMOSFERA
Po prostu – zamiast toczenia wiecznych „wojen” o jeszcze jeden kawałek kotlecika, zjadania porcji kolejno za wszystkich członków rodziny (jakby nie mogli tego zrobić sami), próby sił, przekupywania dziecka słodyczami, wzajemnego frustrowania się, czy w końcu zmuszania do jedzenia i stawiania dziecka do kąta za niezjedzoną zupę – skoncentrujmy się na serwowaniu mu zdrowych, pełnowartościowych, zbilansowanych posiłków o stałych porach (których konsekwentnie pilnujmy), oraz zapewnieniu przyjemnej (spokojnej i rodzinnej) atmosfery w trakcie ich spożywania. Niech stół będzie dla nas miejscem tworzenia wzajemnych więzi, rekompensującym chwile rozłąki w ciągu całego dnia. Obowiązkiem rodziców jest zapewnienie pożywienia, ale nie mogą zmuszać dziecka, aby je zjadło. Jeśli ma ono cenić posiłki i wyczekiwać ich, powinno kojarzyć je z własnymi motywacjami, upodobaniami i przyjemnością. Jeśli w trakcie tych wspólnych chwil stosujemy wobec dziecka przymus, żeby zjadło wszystko co ma na talerzu, możemy skutecznie zniechęcić je do posiłków w gronie rodzinnym, a nawet do jedzenia w ogóle. Zadbajmy o to, żeby wspólny posiłek był okazją do swobodnych rozmów, a nie wywierania presji i wymierzania kar.
DUCHY ZNAD KOŁYSKI
Powyższym określeniem posługuje się dr Thomas B. Brazelton (w swojej książce pt. „Karmienie dziecka”) opisując wpływ pewnych wspomnień z dzieciństwa na zachowania dorosłych. Wielu rodziców odkrywa dzisiaj swoje „duchy” czyli wspomnienia o tym, jak ich samych kiedyś karmiono. Głównie presję i stawanie na głowie, żeby skłonić dziecko do jedzenia.
Sama pamiętam ślęczenie nad szpinakiem przy pustym już przedszkolnym stoliku. Kiedy odsiedziałam w rozpaczy swoje, pani wreszcie pozwalała wstać od stolika. To nie jest miłe wspomnienie. Czy można nie lubić szpinaku? Można. Tym bardziej kiedy jest mdły i nie przyprawiony. Bo dziecka nie da się zmusić do jedzenia. Z góry skazani jesteśmy na porażkę – pisze znany pediatra.
Należy się trzymać ograniczonego menu, pisze dalej Brazelton, („dzisiaj jemy płatki, możesz wybrać czy chcesz te czy tamte”), poszerzonego o możliwość rezygnacji z konsumpcji i podkreślić, że jedzenie jest ważne, ale nie będziemy się o nie kłócić. Zaproponowanie na początek mniejszej porcji może zredukować napięcie.
CUKIER – DLACZEGO NIE?
Na cukier mówi się powszechnie „biała śmierć”. Ale czy to przeszkadza nam używać go w codziennej diecie dziecka? Przecież nasze pociechy uwielbiają słodkie naleśniki, kluseczki z cukrem, drożdżówki, cukierki, lody…Wielu rodziców, czy dziadków, nie wyobraża sobie wyeliminowania cukru ze wspólnych spotkań. Dzieci przecież też muszą mieć coś z życia. Ale może warto przynajmniej mocno ograniczyć jego obecność w naszym domu? W samych owocach, które powinny być przez dzieci jedzone codziennie jest sporo słodyczy.
Okazuje się, że wpływ spożycia dużych ilości cukru na nasze zdrowie może być zatrważający. Wiadomo, że cukier zabija apetyt i niszczy zęby. Prowadzi wprost do otyłości. Okazuje się, że jeśli chodzi o dzieci, to może powodować również: nerwowość, rozkapryszenie i trudności z kontrolowaniem emocji lub odwrotnie – senność i zmniejszenie aktywności, podwyższenie adrenaliny, czy egzemę. Generalnie, dieta bogata w cukier skutkuje zaburzeniem równowagi całego organizmu. Może więc dobrym pomysłem jest wprowadzenie tylko „słodkich weekendów”?
BEZ WODY NIE MA ŻYCIA
Bardzo ważne, aby już od pierwszych lat życia uczyć dzieci zaspokajać pragnienie wodą źródlaną, a nie różnego rodzaju słodkimi lub słodzonymi napojami, które dziecko pije dla przyjemności a nie dla zaspokojenia pragnienia (puszka coca-coli to aż 7 kostek cukru, a w 300ml Kubusiu znajdziemy równowartość tej ilości!). Dzieci powinny pić dobrą jakościowo wodę niskozmineralizowaną (do 500mg/l) lub średniozmineralizowaną (500-1500 mg/l).
ZDROWO TO ZNACZY JAK?
Rodzice powinni też przyzwyczaić swoje dziecko do spożywania produktów ze wszystkich grup wymienionych w nowej piramidzie żywienia. Wskazuje ona, że dziecko (podobnie jak dorosły) powinno spożywać produkty zbożowe oraz warzywa w ilości 5 porcji dziennie, produkty białkowe w ilości 4 porcji, owoce w ilości 3-4 porcji dziennie oraz tłuszcze 1-2 razy w ciągu dnia.
DLACZEGO DZIECI ODMAWIAJĄ JEDZENIA?
Dziecko może stracić apetyt i zainteresowanie jedzeniem ze względu na pogorszenie stanu zdrowia lub chorobę. Odmawianie przez dziecko jedzenia może mieć również przyczyny psychogenne, a w szczególnych przypadkach być objawem zaburzeń wegetatywno-somatycznych (nerwic narządowych, w tym przypadku dotyczących układu pokarmowego). Za nerwicowym „niejedzeniem” dziecka mogą stać:
• rodzice przywiązujący nadmierną wagę do jedzenia (stosujący przymusowe dokarmianie (przekarmianie) lub nieprawidłowe karmienie)
• przeżycie strachu
• sposób zwracania na siebie uwagi rodziców
• sposób „ukarania” rodziców (za coś)
• nieprawidłowa relacja emocjonalna matka-dziecko (matka nadmiernie lękowa lub matka rygorystyczna)
• reakcja protestu na rozłąkę z bliskimi i utratę centralnej pozycji (dziecko w przedszkolu lub w szpitalu)
Dlatego bardzo ważna jest uważna obserwacja dziecka, nie wyciąganie pochopnych wniosków oraz w razie wątpliwości kontakt ze specjalistami. Po wykluczeniu przyczyn fizjologicznych i medycznych warto skontaktować się z psychologiem lub/i z psychiatrą dziecięcym.
TONĄCY BRZYTWY SIĘ CHWYTA
Nie gońmy naszego dziecka z talerzem pełnym zupy po mieszkaniu. Odejście dziecka od stołu niech będzie dla wszystkich sygnałem, że właśnie skończyło posiłek i jego nakrycie można sprzątnąć. Starajmy się też nie sadzać dziecka z obiadem przed telewizorem. Spróbujmy nie utożsamiać jedzenia z zabawą (również zabawą jedzeniem). Nauczmy dziecko, że najpierw jest czas na posiłek, a później na zabawę.
Dodałabym jeszcze, aby mimo ogromnej chęci „przemycenia” nielubianych przez dziecko produktów, nie miksować mu wszystkiego co zdrowe. Pozwólmy dziecku na rozpoznawanie smaków, wybór tego, co lubi oraz doskonalenie umiejętności gryzienia.
Przydałaby się jeszcze odrobina cierpliwości i wyrozumiałości dla dziecięcej potrzeby autonomii, również w kwestii samodzielnego jedzenia. W przedszkolach często bowiem można zobaczyć nawet cztero- czy pięciolatki siedzące przy obiedzie i czekające aż pani je nakarmi.
A bilanse żywieniowe naszego dziecka (tzn. rejestrowanie czy było dzisiaj mleczko, jabłuszko, mięsko, brokułek itp.) czasem zdrowiej zamiast codziennie, robić raz na tydzień.
No i pamiętajmy koniecznie, że my dorośli jesteśmy dla najmłodszych pierwszym i najważniejszym przykładem – życia, zachowania się, mówienia, myślenia, ale również jedzenia i zachowania się przy stole!
Od nas więc zależy prawie wszystko.
Powodzenia (Wam i sobie życzę)!
przedszkoland.pl
Komentarzy: 0