Adkadiusz Szlachtowicz

Zgadzam się z opinią "Joanny". Trafiłam do tego lekarza do przychodni studenckiej. Już na pierwszej wizycie odniosłam wrażenie, że przeszkadzam lekarzowi. Jest obcesowy... A po kolejnej, lekarz doprowadził mnie do łez, ponieważ z wysoką gorączką, po zastrzyku, bez sił, kazał mi przynieść nip zakładu pracy potwierdzony pieczątką - ponieważ potrzebowałam zwolnienia L4; nie wystraczyło mu potwierdzenie telefoniczne z firmy. Nawet pielęgniarki prosiły lekarza, aby wystawił mi zwolnienie, bo każdy inny lekarz w takich sytuacjach wystawia. Ledwo się trzymałam na nogach, ale jego to nie ruszało. Odradzam...

Zgadzam się z opinią "Joanny". Trafiłam do tego lekarza do przychodni studenckiej. Już na pierwszej wizycie odniosłam wrażenie, że przeszkadzam lekarzowi. Jest obcesowy... A po kolejnej, lekarz doprowadził mnie do łez, ponieważ z wysoką gorączką, po zastrzyku, bez sił, kazał mi przynieść nip zakładu pracy potwierdzony pieczątką - ponieważ potrzebowałam zwolnienia L4; nie wystraczyło mu potwierdzenie telefoniczne z firmy. Nawet pielęgniarki prosiły lekarza, aby wystawił mi zwolnienie, bo każdy inny lekarz w takich sytuacjach wystawia. Ledwo się trzymałam na nogach, ale jego to nie ruszało. Odradzam...

Bardzo dobry lekarz- polecam!!!!Ogromna wiedza,uprzejmość, brak pośpiechu, jestem po prostu zachwycony !!!

Bardzo dobry lekarz- polecam!!!!Ogromna wiedza,uprzejmość, brak pośpiechu, jestem po prostu zachwycony !!!

Byłam u tego lekarza już niestety trzy razy, w dodatku z racji, że jest jednym z niewielu lekarzy przyjmujących studentów mojej uczelni w uczelnianej przychodni, trafiałam tylko na niego. Za każdym razem byłam traktowana tak samo: przedmiotowo, zdawkowo. Lekarz pyta się o to co mi jest jakby miał do mnie pretensje, że się pojawiłam. Kiedy mówię, że ciężko chorowałam na anginę i sądzę, że wróciła z podwojoną siłą, wykrzyczał mi, że pacjenci nie przychodzą z chorobami, ale z symptomami i mam mu opisać symptomy. Osłuchał mnie patrząc się na mnie ...

Byłam u tego lekarza już niestety trzy razy, w dodatku z racji, że jest jednym z niewielu lekarzy przyjmujących studentów mojej uczelni w uczelnianej przychodni, trafiałam tylko na niego. Za każdym razem byłam traktowana tak samo: przedmiotowo, zdawkowo. Lekarz pyta się o to co mi jest jakby miał do mnie pretensje, że się pojawiłam. Kiedy mówię, że ciężko chorowałam na anginę i sądzę, że wróciła z podwojoną siłą, wykrzyczał mi, że pacjenci nie przychodzą z chorobami, ale z symptomami i mam mu opisać symptomy. Osłuchał mnie patrząc się na mnie niesympatycznie, zajrzał do gardła i powiedział, że jestem kompletnie zdrowa. Po czym przepisał mi leki. Teraz ja nie wytrzymałam i powiedziałam, że w takim razie po co przepisuje cokolwiek zdrowej osobie. Wytłumaczył mi że mam nieżyt gardła i przepisał tantum verde. Po tygodniu pojechałam już do mojego normalnego lekarza, który zapisał antybiotyki. Przez niskie kompetencje Pana Szlachtowicza moje migdałki już do końca zostaną spuchnięte a angina będzie prawdopodobnie wracać. Poszanowanie z tego powodu, bo ten prezencik bardzo mi się przyda w zawodzie nauczyciela.