lekarz Alina Szymczyk

Pulmonolog

Liczba opinii: 2
Średnia ocen:3,3/5
Opinie:2
Zaufanie do kompetencji
3,0
Tłumaczenie choroby i leczenia
3,5
Poświęcony czas
3,0
Kompleksowość podejścia
3,0
Uprzejmość
4,0
Godny polecenia
3,0
Dodaj opinię

Opinie pacjentów  

Sortuj wg
5/5
Zaufanie do kompetencji
5,0
Tłumaczenie choroby i leczenia
5,0
Poświęcony czas
5,0
Kompleksowość podejścia
5,0
Uprzejmość
5,0
Godny polecenia
5,0

Pani doktor to osoba naprawdę kompetentna. Potrafi odpowiednio zaopiekować się swoim pacjentem i według mnie nieprawdą są zarzuty z poprzedniej opinii. Nie wiem czy warto wierzyć w słowa osoby (piszącej poprzednią opinię), która popełnia błędy ortograficzne w tak ważnym piśmie jakim jest komentarz. Naprawdę warto być pacjentem pani doktor Szymczyk

Pani doktor to osoba naprawdę kompetentna. Potrafi odpowiednio zaopiekować się swoim pacjentem i według mnie nieprawdą są zarzuty z poprzedniej opinii. Nie wiem czy warto wierzyć w słowa osoby (piszącej poprzednią opinię), która popełnia błędy ortograficzne w tak ważnym piśmie jakim jest komentarz. Naprawdę warto być pacjentem pani doktor Szymczyk

1,5/5
Zaufanie do kompetencji
1,0
Tłumaczenie choroby i leczenia
2,0
Poświęcony czas
1,0
Kompleksowość podejścia
1,0
Uprzejmość
3,0
Godny polecenia
1,0

Moj tato byl przyjety do tego szpitalu w bardzo ciezkim stanie z pretekstem gruzlicy pradkujacej, ktora zekomo stwierdzono w szpitalu gorniczym w Walbrzychu, do ktorego trafil tydzien wczesniej na oddzial pulmonologiczny. Tato choruje juz od jakiegos czasu na wloknice pluc a takze na reumatoidalne zapalenie stawow. Dzien wczesniej przed wyslaniem taty do Sokowolowska pani dr.(?)Nabialkowska a takze dr.(?) Szymczyk powiedzialy mojej mamie, ze tato ma tylko jeszcze 1 albo 2 miesiace do zycia. Kidy tato znalazl sie w Sokolowsku na oddziale zakaznym gruzlicy dzien po dzniu jego stan zaczal sie ...

Moj tato byl przyjety do tego szpitalu w bardzo ciezkim stanie z pretekstem gruzlicy pradkujacej, ktora zekomo stwierdzono w szpitalu gorniczym w Walbrzychu, do ktorego trafil tydzien wczesniej na oddzial pulmonologiczny. Tato choruje juz od jakiegos czasu na wloknice pluc a takze na reumatoidalne zapalenie stawow. Dzien wczesniej przed wyslaniem taty do Sokowolowska pani dr.(?)Nabialkowska a takze dr.(?) Szymczyk powiedzialy mojej mamie, ze tato ma tylko jeszcze 1 albo 2 miesiace do zycia. Kidy tato znalazl sie w Sokolowsku na oddziale zakaznym gruzlicy dzien po dzniu jego stan zaczal sie bardzo szybko pogarszac. Jezdzilysmy tam z mama codziennie i zostawalysmy na wiele godzin aby sie nim zajac, gdyz opieka jaka tam zastalysmy byla tragiczna. Niektore panie naprawde traktuja tam pacjetow bez odrobiny szacunku i godnosci. Szpital jest brodny i chociaz gruzlica to bardzo zarazliwa choroba, nikt nam nawet nie zaproponowal ubran ochronnych i nie poinformowal nas o zagrozeniu. Tato przebywal w pokoju z trzema innymi pacjetami chorymi na gruzlice. Przez pirwsze trzy dni nawet nie moglysmy z nikim porozmawic, poniewaz nie bylo lekarza, a kiedy sie zjawil musialam go blagac, aby dal nam chociaz 5 minut i wyjasnil sytuacje, ordynator dr.(?) Kaczmarzyk. Po zrobieniu badan taty plwociny w tym szpitalu, cztery dni po badaniach w Szpitalu w Walbrzychu, a takze po wzieciu posiewu u taty, pradkow nie wykryto! Czy jest to mozliwe? Pomimo tego tato dostawal wiele bardzo mocnych lekarstw na pradkowanie obok tych, ktore juz wczesniej bral, na serce i na zapalenie stawow. Po okolo tygodniu taty stan jeszcze bardziej sie pogorszyl. Mial bardzo silne bole glowy i jego lewe oko bylo bardzo zaczerwienione. Myslalysmy z mama, ze to zapalenie oka. Poinformowalam lekarza dyzurnego, ktory jest praktycznie tam na telefon, odpowiedzilany za trzy bloki, ktore sa oddalone od siebie, ale ktory w ogole nie zareagowal, a kiedy zapytalam sie ordynatora o taty oko, powiedzial mi, ze przeciez nie bedzie go wozil do okulisty. Po tym przypadku tato zaczal miec jeszcze wieksze problemy z poruszaniem sie i jego swiadomosc zmienila sie bardzo. Czy to mogl byc udar i nikomu nie przyszlo do glowy mu pomoc?! Jedyna zyczliwa osoba, ktora starala nam sie pomoc byla pani oddzialowa, Regina Lorens i jej za to bardzo dziekuje. Przez ostatnich kilka dni w szpitalu zostawalysmy tam z mama na dzien i noc, aby byc przy tacie i sie nim opiekowac, gdyz nie moglysmy juz miec zaufania do pielegniarek. Tato bal sie ich, gdyz kiedy zadzwonil w nocy na pomoc one tylko na niego krzyczaly i nie udzielaly zadnej pomocy. On juz w tedy nie mogl sie w ogole ruszyc i nie mogl mowic, lezal tylko na bardzo starym i niewygodnym luzku, wyscielonym juz bardzo zuzytym materacem i brudna posciela. Kiedy tato przestal przyjmowac jedzenie i napoje, nikt sie znowu tym nie zainteresowal i nie podal kroplowki, dopiero zrobiono to na nasze zyczenie. Dwa dni temu tato zostal wypisany ze szpitala na nasze zyczenie, abysmy mogly sie nim zaopiekowac w domu i dac mu milosc i komfort przed straszna smiercia, do ktorej naszym zdaniem przyczynily sie lekarki ze szpitala gorniczego w walbrzychu, a takze ordynator oddzialu gruzlicy w szpitalu w Sokolowsku. On teraz tak strasznie cierpi.

WięcejMniej
Dodaj opinię

Oceń 6 elementów wizyty i wyraź swoją opinię na temat lekarza.
Przeczytaj poradnik dodawania opinii.

  • Zaufanie do kompetencji
  • Poświęcony czas
  • Godny polecenia
  • Tłumaczenie choroby i leczenia
  • Kompleksowość podejścia
  • Uprzejmość
Strefa lekarza Zaloguj się Zarejestruj się
display statdisplay statlastseen stat