lek. dent. Anna Turska

Porażka... Byliśmy z dzieckiem - 3 latka - wyrwanie martwego zęba ze stanem zapalnym dziąsła. Dziecko przyzwyczajone do dentysty uśmiechnięte, ufnie otwiera buzię, daje sobie grzebać bez grymaszenia, itp. - na wizyty nie mogła się doczekać (prezenty). Chodziliśmy do mojej Pani stomatolog (przemiła i bardzo delikatna),. ale do ekstrakcji skierowała nas do lekarza pododonty specjalisty od dzieci. Poszliśmy do tej Pani - po namowach zrobiliśmy u niej 4 profilaktyczne wypełnienia, żeby dziecko się przyzwyczaiło. Przy 1 wizycie zdziwiło mnie to, że gdy dziecku pokazuje się gabinet i sprzęty - nie ...

Porażka... Byliśmy z dzieckiem - 3 latka - wyrwanie martwego zęba ze stanem zapalnym dziąsła. Dziecko przyzwyczajone do dentysty uśmiechnięte, ufnie otwiera buzię, daje sobie grzebać bez grymaszenia, itp. - na wizyty nie mogła się doczekać (prezenty). Chodziliśmy do mojej Pani stomatolog (przemiła i bardzo delikatna),. ale do ekstrakcji skierowała nas do lekarza pododonty specjalisty od dzieci. Poszliśmy do tej Pani - po namowach zrobiliśmy u niej 4 profilaktyczne wypełnienia, żeby dziecko się przyzwyczaiło. Przy 1 wizycie zdziwiło mnie to, że gdy dziecku pokazuje się gabinet i sprzęty - nie robiła tego Pani doktor, coby dziecko się z nią "zaprzyjaźniło" tylko asystentka. Pani doktor weszła tylko na "właściwą" część wizyty. 1-wsze wrażenie - miła ale wyniosła... Na zasadzie: ja tu jestem lekarzem i wiem najlepiej. Podejście do dziecka - takie sobie, próbowała zagadywać na fotelu, uśmiechała się ale było to wyczuwalnie sztuczne - wymuszone. Ale człowiek sobie tłumaczy, że ma na pewno doświadczenie i przy usuwaniu ząbka będzie wiedziała co i jak zrobić, żeby dziecko odczuło jak najmniejszy "dyskomfort". Tego dnia Pani doktor bardzo się chyba śpieszyło. Nie było żadnych wstępów, nawet "dzień dobry" zapomniała powiedzieć, tylko od razu do asystentki co ma podać i do dziecka: otwórz buzię. A że dziecko obyte - bez problemu ładnie i szeroko. Po odczekaniu nie więcej niż 5-ciu sekund od przyłożenia żelu znieczul. (nie wiem czy po tak krótkim czasie zdążył zadziałać) od razu strzykawa - dziecko aż się wyprężyło z bólu i dosyć szybkim tempem wstrzyknięcie zniecz. - dziecko wyło z bólu... Zapytałam Panią doktor czy to musi ją aż tak boleć...? (ja praktycznie w ogóle nie czuję bólu przy znieczulaniu). Usłyszałam "jeszcze nie widziałam, żeby dziecko nie płakało przy wyrywaniu zęba" Uspokoiłam dziecko. Po około 2-3 min. Pani doktor sprawdza czy znieczulenie działa mimo, że tłumaczę Pani doktor, że mi bardzo wolno rozchodzi się znieczulenie i może by jeszcze chwilę odczekać. Dziecko wbrew moim obawom dzielnie otwiera buzię - szpikulec i sru w dziąsło - aż podskoczyła z bólu. Ale Pani doktor mówi - widzę, ze drętwieje jej warga - na pewno już działa. Z obezwładnieniem rąk i nóg, we wrzasku, przy otwieraniu buzi na siłę i po 4 próbach ząb wyrwany. W międzyczasie dziecko broniąc się i wyrywając (dziecka ma ledwie 3 lata) odepchnęło rączką Panią, a ona z oburzeniem: nie zgadzam się na to żebyś mnie biła... Potem dosyć mocne "przyłożenie" wacika do dziąsła rozdygotanemu z bólu, przerażenia i bezsilności dziecku... Nie mogłam na to patrzeć jak wciska jej na siłę ten wacik w obolałe dziąsło. Przekazała asystentce, że ma tak trzymać jeszcze 5 min. i sobie poszła. Zabrałam dziecko z fotela i powiedziałam, że sama będę jej ten wacik trzymała. Byłam rozdygotana zimnym i przedmiotowym podejściem. Nie zauważyłam u niej żadnej próby zminimalizowania bólu bo dziecko i tak musi płakać - tę puentę usłyszałam od niej dwa razy. Nie polecam.

Wydaje się być bardzo doświadczonym stomatologiem, jednak nie ma komletnie żadnego kontaktu z pacjentem, jest niedelikatna i chaotyczna.

Wydaje się być bardzo doświadczonym stomatologiem, jednak nie ma komletnie żadnego kontaktu z pacjentem, jest niedelikatna i chaotyczna.