lekarz Ryszarda Adamowicz

Wizyta u pani doktor to był jakiś koszmar. Przyszłam z problemem nieregularnego cyklu, informując o fakcie chęci rozpoczęcia starania się o dziecko. Usłyszałam, że skoro cykl był regularny w czasie przyjmowania antykoncepcji, to przepisze mi właśnie antykoncepcję. Mówię jej, że to jakieś nieporozumienie. Że antykoncepcji nie chcę. No to ona mi bach! Jakieś hormony (bez przeprowadzenia wcześniejszych badań!). Po wypisaniu recepty stwierdziła, że w sumie to wykona jeszcze USG. W czasie badania wzruszała ramionami mówiąc, że nie wie czy leki które przepisała w ogóle coś dadzą. Że nie zanosi się ...

Wizyta u pani doktor to był jakiś koszmar. Przyszłam z problemem nieregularnego cyklu, informując o fakcie chęci rozpoczęcia starania się o dziecko. Usłyszałam, że skoro cykl był regularny w czasie przyjmowania antykoncepcji, to przepisze mi właśnie antykoncepcję. Mówię jej, że to jakieś nieporozumienie. Że antykoncepcji nie chcę. No to ona mi bach! Jakieś hormony (bez przeprowadzenia wcześniejszych badań!). Po wypisaniu recepty stwierdziła, że w sumie to wykona jeszcze USG. W czasie badania wzruszała ramionami mówiąc, że nie wie czy leki które przepisała w ogóle coś dadzą. Że nie zanosi się aby w ogóle wystąpiła u mnie miesiączka. Zaniepokojona szczątkowymi informacjami pytam więc, czy mam się martwić, czy to przedwczesne przekwitanie? Wtedy pani doktor lekceważącym tonem rzekła, że "gdybym cokolwiek wiedziała o cyklu to nie myliłabym tych pojęć". Nie wyjaśniając nic ponad to. Po badaniu pytam, jak owe przepisane przez nią leki przyjmować. Usłyszałam 3 wykluczające się wersje, które zmieniała w trakcie mówienia. Mówię wam, koszmar.